Volkswagen Golf 1.0 TSI 110 KM Trendline

Volkswagen Golf 1.0 TSI 110 KM Trendline

DLA ROZSĄDNYCH

Volkswagen Golf w wersji, która jako auto na codzienne dojazdy do pracy i okazjonalne wypady w długie trasy nadaje się chyba najlepiej. 1.0 TSI i Trendline to hasła, które u wielu ewentualnych nabywców tego modelu mogą wzbudzić niechęć. Zupełnie niepotrzebnie.

Chyba żadne inne auto nie jest tak rozpoznawalne i utożsamiane z klasą samochodów kompaktowych. Historia, mnogość wersji, opinie i legendy krążące wśród użytkowników, popularność na wtórnym rynku, oceny i recenzje fachowców z branży. To wszystko przez długie lata zbudowało Volkswagenowi pewną markę, z czego koncern korzysta do dziś. I nie ma się czemu dziwić. Golf jest obecnie samochodem bardzo dopracowanym i cenionym, każda kolejna generacja uznawana jest za wzorzec w klasie, przynajmniej pod pewnymi względami. Ta najnowsza, po modernizacji przeprowadzonej w stylu Volkswagena – czyli dyskretnej – trzyma pewien poziom, poniżej którego model ten nie schodzi już od kilku ładnych lat. Łatwo jest jednak oceniać pozytywnie samochód, mając kontakt wyłącznie z bogato wyposażonymi egzemplarzami testowymi, które kosztują dużo pieniędzy i tak naprawdę nie są w kręgu zainteresowań przeciętnego klienta szukającego auta w tym segmencie. Trudniej jest wywrzeć dobre wrażenie samochodem z najmniejszym dostępnym silnikiem i w najtańszej wersji wyposażeniowej. Takim egzemplarzem miałem okazję trochę pojeździć i wniosek z tych jazd nasuwa mi się sam, ale o tym wspomnę na końcu.

CZASEM NIE WARTO DOPŁACAĆ

Volkswagen Golf 1.0 TSI 110 KM Trendline. Pełna nazwa – można powiedzieć handlowa – tego samochodu. Jeśli widząc coś takiego w cenniku wzdrygniesz się i od razu zaczniesz szukać dalej, polecam, abyś się jednak trochę zastanowił. Jest ku temu kilka ważnych powodów. Pierwszy i nasuwający się od razu, to cena, która jest zauważalnie niższa od lepiej wyposażonych i mocniejszych wersji. Startuje z poziomu 75 250 złotych, oczywiście w nadwoziu pięciodrzwiowym typu hatchback. Pomijam fakt, że moim zdaniem to i tak dużo, bo obecnie samochody są zbyt drogie w porównaniu do wartości, jaką przedstawiają. Czuć to szczególnie właśnie w niższych segmentach rynkowych. Wracając jednak do tematu, dla przykładu wersja Comfortline z tym samym silnikiem wymaga wydania sumy wyższej o 4400 złotych. W zamian dostajemy na przykład większe aluminiowe felgi, kieszenie w oparciach przednich foteli, podświetlane lusterka w osłonach przeciwsłonecznych, czy schowek na okulary w podsufitce. Jest też trochę inne wykończenie wnętrza za sprawą zmienionych listew ozdobnych i aplikacji dekoracyjnych na przełącznikach. Jest inna tapicerka. Są elektroniczne systemy w stylu automatycznej zmiany świateł drogowych na mijania i odwrotnie, czy też rozpoznawania zmęczenia kierowcy. Pod względem bezpieczeństwa biernego nie ma różnicy, ponieważ w tej kwestii obydwie wersje mają ten sam standard. Wydaje mi się, że bez tych wszystkich dodatków dostępnych w wersji Comfortline można żyć, a w kieszeni zostaje pokaźna suma na paliwo. Sam zdecyduj.

Poza kwestiami finansowymi, związanymi z tym, ile auto kosztuje, prawie dla każdego klienta ważne jest to, ile pali. Tu żadnej różnicy między poszczególnymi wersjami wyposażenia nie zauważysz. Potencjał trzycylindrowego silnika jeśli chodzi o oszczędzanie benzyny jest godny pochwały. 1.0 TSI spala naprawdę śmieszne ilości paliwa, pod warunkiem jednak, że mu na to pozwolisz. Jeżdżąc płynnie i myśląc za kierownicą, będziesz bił rekordy oszczędnej jazdy, do których myślałeś, że się nawet nigdy nie zbliżysz, odkąd wiele lat temu sprzedałeś swojego Fiata 126p. I nie będziesz musiał rezygnować z przyjemności z jazdy. Nie będzie Cię ona również kosztowała więcej czasu, bo jak zawsze, tak i teraz powtarzam, że płynna jazda to nie jest to samo, co powolna. Skoro już termin „przyjemność z jazdy” został wywołany do tablicy, to chcę podkreślić jedną rzecz, która była bardzo miłym dla mnie zaskoczeniem. 1.0 TSI ma brzmienie. Nie byle jakie, nie „trzycylindrowe”. Ten silnik ma całkiem miłą ścieżkę dźwiękową, która tylko na wysokich obrotach może być uciążliwa, natomiast na wszystkich niższych jest nawet przyjemna. Co ważne, jednostka nie jest generatorem nadmiernych drgań, w zasadzie to nie czuć ich więcej niż w przypadku wersji czterocylindrowych. Owszem, są chwile, że nie masz wątpliwości, co jest pod maską, ale w żadnym wypadku nie można powiedzieć, że silnik nie staje na wysokości zadania. Jest zrywny, jak na swoje parametry nawet bardzo. W duecie z sześciobiegową przekładnią manualną spisuje się naprawdę dobrze i jeśli tylko nie oczekujesz, że będziesz wyprzedzał ciężarówki w mgnieniu oka, nie będziesz zawiedziony. Jedna uwaga – bezmyślne stosowanie się do zaleceń komputera podpowiadającego właściwy moment zmiany biegów może zrobić Golfowi krzywdę. Jazda „trzycylindrowcem” pod górę z prędkością obrotową silnika na poziomie 1100 obrotów na minutę nie jest dobra. Nawet dla dużo większych silników będzie szkodliwa. Dlatego trzeba mieć swój rozum i słuchać silnika, a jeśli trzeba, również patrzeć na obrotomierz, aby nie zepsuć samochodu. Bardzo dobra jest skrzynia biegów, która pracuje lekko i pasuje do charakteru jednostki napędowej, pozwalając na machanie biegami tak szybko i pewnie, jak trzeba. To ważne, ponieważ elastyczność litrowego silnika nie jest przecież na poziomie większych jednostek i czasem po prostu warto trochę częściej sięgać do dźwigni zmiany biegów.

JEŹDZI NIE GORZEJ OD DROŻSZYCH WERSJI

Zawieszenie i układ kierowniczy mają duży zapas możliwości w stosunku do osiągów samochodu. Tu w zasadzie nie dzieje się nic, co podczas jazdy mogłoby Cię negatywnie zaskoczyć. Tłumienie nierówności, jak i trzymanie się drogi jest jak w każdym innym Golfie – na wysokim poziomie. Jako że silnik 1.0 TSI ma mniej niż 150 KM, w tylnym zawieszeniu zastosowano belkę skrętną. Wersje o mocy powyżej 150 KM mają z tyłu układ wielowahaczowy. Tak czy inaczej, dla większości normalnie jeżdżących kierowców, różnica w zachowaniu samochodu na drodze będzie trudno dostrzegalna. Wersje Trendline mają standardowo felgi w rozmiarze 15 cali, czyli o rozmiar mniejsze niż te w wersjach Comfortline. Podczas zwykłej jazdy nie sposób jednak tego odczuć ani pozytywnie, ani negatywnie. Mogłoby się wydawać, że samochód będzie dzięki temu trochę bardziej komfortowy i trochę gorzej będzie się prowadził, nic takiego jednak nie ma miejsca. Auto jest bardzo stabilne i naprawdę przyjemnie jeździ. Pewną wadą, wytykaną obecnemu Golfowi, jest to, że model poprzedniej generacji, produkowany do roku 2013 zapewniał łagodniejsze, bardziej miękkie tłumienie nierówności. To fakt, da się to odczuć, jednak moim zdaniem nie jest to wada. Golf numer 6 był jak dla mnie chwilami zbyt miękki, w pewnych sytuacjach dało się odnieść wrażenie, że zawieszenie trochę się gubi. W obecnym modelu nigdy czegoś takiego nie odczułem, a zarówno poprzednią, jak i obecną generacją przejechałem wiele kilometrów na co dzień. Minusem zawieszenia jest występujący chwilami hałas, dochodzący ze strony tylnej osi podczas jazdy po nierównościach. Jest stłumiony, ale słyszalny i z tego co mi wiadomo odpowiedzialne są za niego amortyzatory – jest to podobno ich cecha „wrodzona”.

WNĘTRZE PRAWIE JAK W DROŻSZYCH WERSJACH

Podsumowując, nie mogę pominąć kwestii jakości, którą od Golfa po prostu czuć. Naleciałości z Audi są tu mocno widoczne i nawet jeśli Volkswagen nie wzorował się na tej marce projektując swoje auto, widać, że kwestie tego, jak samochód będzie odbierany przez jego użytkowników, były dla twórców ważne. Materiały i ogólny montaż samochodu nie budzą zastrzeżeń. Prawie wszędzie, gdzie spojrzysz lub dotkniesz, masz przed oczami lub pod palcami wysoką jakość – po prostu. Samochód sprawia silne wrażenie solidności, wykonania „na lata” i chociaż wiem, że obecnie produkowane auta po odpowiednim czasie muszą zacząć się psuć, bo tak zostały „obliczone”, to Golf robi inne wrażenie. Takie, które podpowiada Ci, że się długo psuł nie będzie. Jak będzie natomiast z trwałością trzycylindrowego silnika, nie wiadomo. Wiadomo jednak, że jeśli jesteś kierowcą szukającym nowego samochodu, przeciętnie pokonującym 15–20 tysięcy kilometrów rocznie, przez kilka lat kwestia awaryjności nie powinna Cię dotyczyć. Wracając więc do wniosku, który nasunął mi się po teście „biednej” wersji Golfa, napiszę tylko tyle – jeśli samochód miałby służyć mi do codziennego, zwykłego, standardowego użytkowania, pozostałbym przy tej wersji silnikowej i wyposażeniowej. Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze można zainwestować w opcje typu reflektory LED czy jakiś ładny, metalizowany lakier. Taki właśnie był egzemplarz, którym jeździłem – niby z dolnej półki cennikowej, a patrząc na niego zupełnie nie było tego widać.

Tekst i zdjęcia: Arkadiusz Kucharski


PODSTAWOWE INFORMACJE

  • Silnik: benzynowy, turbodoładowany, 999 cm3
  • Skrzynia biegów: manualna 6-biegowa
  • Moc maksymalna: 110 KM
  • Maksymalny moment obrotowy: 200 Nm w zakresie 2000–3500 obr/min
  • Przyspieszenie 0-100 km/h: 9,9 s
  • Prędkość maksymalna: 196 km/h
  • Zużycie paliwa w cyklu mieszanym (dane producenta): 4,8 l/100 km
  • Zużycie paliwa średnio w teście: 4,9 l/100 km

ZDJĘCIA