Volvo S60 T5 R Design

Volvo S60 T5 R Design

PREMIUM NA CAŁEGO

Dlaczego właśnie taki, a nie inny tytuł tego tekstu, wyjaśniam na samym jego końcu. Możesz więc od razu go tam przewinąć albo poczytać o tym, jak Volvo zmienia się z modelu na model. Nowe S60 T5 R Design w teście.

Zanim jednak o zmianach modelowych, najpierw wspomnę o tym, co według mnie w Volvo zostało nie tyle zrewolucjonizowane, co po prostu odmienione. S60. Właśnie to auto, moim zdaniem jako jedyne, nie przeszło w swojej historii rewolucji. Zarówno pierwsza generacja z 2000 roku, jak i najnowsza, to samochody z gatunku dynamicznie narysowanych, usportowionych sedanów. W porządku, w przypadku pierwszej generacji i niektórych jej wersji, usportowienie to dawało się odczuć jedynie patrząc na detale auta, ale jednak jako całokształt – według mnie – samochód ten miał w sobie nutę sportowego zacięcia. Nowa wersja już całkowicie tego nie ukrywa, szczególnie w prezentowanej wersji R Design. Co jednak ważniejsze, aktualne, pachnące nowością S60 R Design, jest samochodem, którego wygląd nie obiecuje zbyt wiele w stosunku do możliwości auta na drodze. Układ jezdny tego modelu został „narysowany” bowiem równie drapieżnie, co jego nadwozie. Ale o tym za chwilę.

Inne modele szwedzkiego producenta nie mają już według mnie tak spójnej historii. S80, produkowane długo, nie ma przodka, do którego byłoby choć trochę podobne. S40 pod tym względem bliżej do S60, tu bardziej widać jakąkolwiek ciągłość zamysłu podczas tworzenia kolejnych generacji modeli, ale to wciąż nie to samo, co w przypadku większego brata. O SUV-ach nie ma co wspominać, one są całkowicie oderwane od modelowej historii marki. Natomiast takie chociażby XC70 to świetny przykład na czerpanie z najlepszych w Volvo tradycji tworzenia nadwozi kombi, z tym że „innych”, bo uterenowionych. Dlatego też uważam, że właśnie S60, jako jedyny model z całej obecnej gamy samochodów szwedzkiego koncernu, ma w swoich genach dużo z auta produkowanego wcześniej. Natomiast mimo to, tak jak i cała obecna gama samochodów, jest to już zupełnie nowe otwarcie.

Właśnie po otwarciu drzwi, w oczy – a raczej w nozdrza – rzuca się charakterystyczny zapach skórzanej tapicerki, pokrywającej przyjemnie wyprofilowane, wygodne fotele. Tu zaznaczam, że tapicerka sprawia wrażenie takiej naprawdę wysokich lotów, ponieważ zarówno w dotyku, jak i samym wyglądem, nie wspominając o zapachu, daje znać pasażerom, że siedzą w „dobrym” samochodzie.  Wspomniane fotele to element pakietu R Design, na który składają się jeszcze drobne oznaczenia we wnętrzu i inna kierownica, a także szereg elementów stylizacji nadwozia (które można dodatkowo modyfikować, dokupując pakiet stylizacyjny za 6690 złotych), począwszy od specjalnego wzoru felg, a skończywszy na twardszym zawieszeniu. Zarówno wspomniane fotele, jak i tylna kanapa, to miejsca do podróżowania naprawdę bardzo wygodne, z tym że wysokie osoby siedzące z tyłu będą miały możliwość organoleptycznie sprawdzić jakość materiału, z którego wykonano podsufitkę – linia auta to wymusza. Natomiast jeśli chodzi o przestrzeń na nogi, a także ogólną wygodę siedzenia na tylnej kanapie, determinowaną chociażby poprzez kąt jej pochylenia, nie ma się absolutnie do czego przyczepić. Ciekawą opcją dla leniwych jest możliwość elektrycznego składania zewnętrznych zagłówków i odryglowania zamków przytrzymujących kanapę w pozycji rozłożonej – stosowne przyciski sterujące znajdują się przy lewym tylnym słupku, ale również kierowca ze swojego fotela może złożyć elektrycznie zagłówki. Wszyscy pasażerowie mogą się cieszyć widokiem błękitnego nieba nad głowami, ponieważ istnieje możliwość zamówienia dużego, panoramicznego dachu, który można co prawda tylko uchylać, ale w zamian nie zabiera on kolejnych centymetrów przestrzeni  – wersja odsuwana wymusiłaby większe obniżenie podsufitki.

NIKT INNY TAK NIE ROBI

Nowe Volvo S60 to samochód z gatunku tych, którymi nie da się tak po prostu ruszyć zaraz po zajęciu miejsca za kierownicą. Tu najpierw trzeba się rozejrzeć, czasem podrapać po głowie, a czasem być może i rozłożyć bezradnie ręce… Dlaczego? Otóż dlatego, że tu ani silnika nie uruchamia się „normalnie”, ani zwyczajnie nie obsługuje się dużego, dotykowego ekranu. Z tego powodu warto przed pierwszą podróżą zarezerwować sobie jakieś 20 minut na to, aby zapoznać się z obsługą samochodu, co zaprocentuje na przyszłość. W zasadzie żaden element obsługi znajdujący się w kabinie nie jest nowością, ale nie jest nią tylko w Volvo. Całe „zamieszanie” zapoczątkowało XC90 najnowszej generacji, gdzie pojawił się system multimedialny obsługiwany bardzo podobnie do smartfona, z tym że „na oko” bardziej skomplikowany. Najnowszemu S60 również zaimplementowano to rozwiązanie, tak jak i mały joystick/pokrętło, umieszczony między fotelami, służący do uruchamiana i wyłączania silnika. Uczciwie przyznać trzeba, że obsługa auta wcale nie jest trudna, sprawia ona tylko takie wrażenie na początku. Po oswojeniu się z zastosowanymi rozwiązaniami, szybko da się zarówno włączyć klimatyzację, któryś z systemów asystujących – których jest mnóstwo – czy zmienić stację radiową. To wszystko można robić sprawnie także podczas jazdy, ale warunek jest jeden – przed ruszeniem spokojne i niespieszne zapoznanie się z tajnikami wnętrza. Dużym ułatwieniem w odnalezieniu funkcji, której być może początkowo nie da się znaleźć, jest świetna instrukcja obsługi auta, zaimplementowana w menu ekranu dotykowego. Kilka zdjęć w galerii pokazuje „zrzuty ekranu” tej instrukcji, prowadzącej kierowcę za rękę po zawiłościach wszelkich ustawień samochodu. Mając trochę czasu, można sobie poczytać i pooglądać jej treść, co pomaga rozwiać wszelkie wątpliwości odnośnie tego, co samochód oferuje i jak to wszystko obsługiwać. Potem zostaje już tylko ruszyć w drogę.

KONSEKWENCJA W DZIAŁANIU

Testowana wersja T5, czyli z benzynowym, dwulitrowym silnikiem o mocy 250 KM, po 381 kilometrach za kierownicą pozostawiła na mnie jedno wrażenie. Volvo S60 z tym silnikiem to usportowiony sedan wedle starej, dobrej szkoły, ale z gatunku takich, w których czuć to na każdym metrze drogi. Być może jest to wyłączna zasługa pakietu R Design, tego nie wiem, bo egzemplarzem bez niego nie jeździłem, ale szwedzki sedan wyposażony w ten element i silnik T5 przywołał we mnie wspomnienia z posiadania auta zrobionego właśnie w takim stylu. Miałem kiedyś bowiem samochód będący również sedanem, również o dynamicznej linii nadwozia, z utwardzonym w stosunku do seryjnego zawieszeniem, którym jazda sprawiała mi rzeczywistą przyjemność. I chociaż było to auto konstrukcyjnie niewspółczesne, pewnej japońskiej marki nie aspirującej do bycia premium, to po ruszeniu z miejsca nowym Volvo jak gdyby nieświadomie, automatycznie przypomniały mi się czasy posiadania tamtego samochodu. Oczywiście S60 jest lepiej wyciszone, ma dużo więcej wyposażenia na pokładzie, a na końcu jest lepiej wykonane, ale nie roztacza we wnętrzu atmosfery luksusu – powiedziałbym raczej, że jest to atmosfera sprzyjająca kierowcom aktywnym za kierownicą. Na takie poczucie składa się dające czuć drogę zawieszenie, które nie jest nastawione przede wszystkim na zapewnienie jak największego komfortu pasażerom. Na szczęście nie ma tu żadnej przesady i po nierównościach można normalnie przejeżdżać, ale nie należy spodziewać się, że S60 wszystkie je przefiltruje. Jeśli ktoś lubi jeździć samochodem i nie traktuje przemieszczania się nim jako przykrego obowiązku, będzie z takiego stanu rzeczy zadowolony, bo oprócz dynamicznego zawieszenia mamy tu także dobry układ kierowniczy i naprawdę dobrą skrzynię biegów, oczywiście automatyczną. Ośmiobiegowa przekładnia, jak każdy automat, nie jest co prawda tym, co chciałbym mieć w swoim aucie na co dzień, ale pracuje naprawdę bez zarzutu. I mimo że nadal podtrzymuję swoje zdanie o wyższości manualnych przekładni, to doceniam skrzynię T5 – ani razu podczas pokonanych kilometrów nie zachowała się tak, żebym chciał ją wyrzucić z samochodu, co wcale takie oczywiste nie jest, nawet biorąc pod uwagę dopracowanie współczesnych konstrukcji. Jeśli chodzi natomiast o silnik, to mimo iż z całą pewnością nie po to wybiera się taką wersję silnikową, należy zacząć od jego cechy wysuwającej się na pierwszy plan – oszczędności w zużyciu paliwa. Cały test zamknął się wynikiem 8,2 l/100 km, ale nie to jest tak bardzo godne pochwały, a wynik osiągnięty na trasie testowej, składającej się z przejazdu po mieście (tak się złożyło, że w dosyć gęstym ruchu ulicznym), drogą pozamiejską i ekspresową. 6,9 l/100 km – takiego zużycia paliwa w zasadzie nie trzeba komentować. 250 KM, 1677 kg wagi, duże koła, a mimo to spalanie bez większych wyrzeczeń możliwe do osiągnięcia na poziomie samochodów mniejszych/słabszych/lżejszych. To wszystko z wyłączonym systemem start-stop. Zostawiając zużycie paliwa w spokoju i przechodząc do tematu przewodniego, czyli usportowionego sedana, należy wspomnieć o osiągach, będących na wysokim poziomie, a których… nie czuć. Nie wiem, co jest tego przyczyną, ale jazda Volvo S60 T5 powoduje, że nie odczuwa się żadnego wciskania w fotel, czy też żadnych fajerwerków związanych z dynamiką nabierania prędkości. Samochód przyspiesza naprawdę dobrze nie tylko z miejsca, elastyczność przy wyższych prędkościach jest również w pełni zadowalająca, a biorąc pod uwagę, że parametry silnika nie są jakieś oszałamiające, nawet zaskakująco zadowalająca. W samochodzie tego jednak zwyczajnie nie czuć. Na wirtualnym prędkościomierzu widać, że szybkość rośnie w dużym tempie, ale samochód odcina od tego swojego kierowcę i jest to jedyna skaza na wizerunku całego usportowienia wersji R Design. Gdyby sygnowanego tym logiem pakietu nie było na pokładzie, zapewne nie zwróciłbym na to większej uwagi, a tak, przy całej dynamicznej otoczce generowanej przez zawieszenie, kierownicę, fotele i nadążającą za tym wszystkim skrzynię biegów, niejako czuć, że samochód mógłby do kierowcy przepuszczać więcej informacji na temat tego, jak dobrze potrafi zmieniać prędkość. Tak naprawdę jednak jest to cecha, a nie wada tego auta.

Nowe Volvo S60 to samochód z gatunku tych, którymi nie da się tak po prostu ruszyć zaraz po zajęciu miejsca za kierownicą. Tu najpierw trzeba się rozejrzeć, czasem podrapać po głowie, a czasem być może i rozłożyć bezradnie ręce…

Wady jednak ten model posiada i o tym także należy wspomnieć. Lista przeze mnie zauważonych jest krótka, składa się bowiem jedynie z dwóch pozycji. Pierwsza – zarówno drzwi boczne, jak i pokrywa bagażnika powinny zamykać się z większą łatwością. Szczególnie do zamknięcia tej ostatniej trzeba niepotrzebnie użyć zbyt dużo siły. Druga – przy nierozgrzanych tarczach hamulcowych zbyt głośno pracuje system Automatic Hold, czyli zwalniający kierowcę z konieczności wciskania hamulca na postoju, na przykład przed światłami. Problem znika po rozgrzaniu tarcz, ale dopóki to nie nastąpi, we wnętrzu da się zbyt wyraźnie słyszeć dźwięki towarzyszące działaniu systemu. Ktoś do tej krótkiej listy mógłby dopisać również na pierwszy rzut oka skomplikowaną obsługę menu centralnego wyświetlacza, lub też stosunkowo sztywne zawieszenie, ja jednak dla takich osób mam radę – jeśli chcecie kupić nowe Volvo S60 i zrezygnujecie z tego pomysłu choćby tylko z powodów wyżej wymienionych, to popełnicie błąd. Lista zalet tego samochodu jest bowiem zdecydowanie dłuższa, niż lista wad.

Na koniec coś, o czym przy marce Volvo wspomnieć koniecznie trzeba. Bezpieczeństwo, bo to chluba tego koncernu. W S60 zostało oczywiście potraktowane z należytą starannością i na pokładzie znaleźć można – choć za niektóre trzeba dopłacić – wszelakie obecnie stosowane systemy aktywnego wsparcia kierowcy. Wśród nich warto wymienić system utrzymywania samochodu na pasie ruchu (jest bezbłędny, nawet dezaktywowany delikatnie koryguje ruchy kierownicą w celu zapobieżenia zjechaniu z drogi), awaryjnego hamowania, aktywny tempomat, ostrzegania o obiektach znajdujących się w martwym polu widzenia lusterek zewnętrznych, ostrzegania o ruchu poprzecznym podczas wyjazdu tyłem z miejsca parkingowego, antykolizyjny (kierujący samochód na właściwy tor jazdy w sytuacji, gdy kierowca zagapi się i nastąpi ryzyko czołowego zderzenia z samochodem nadjeżdżającym z naprzeciwka), ostrzegania o zmęczeniu kierowcy… Jest tego więcej, naprawdę bardzo dużo. Wybacz, ale z mojej strony będzie tylko wspomnienie, że te systemy są. Pochwalam bezpieczeństwo w każdym calu, ale wiem też, że wszystkie te „pomoce naukowe” są milowymi krokami w kierunku samochodów autonomicznych, dlatego też traktuję je jako przykrą konieczność w nowoczesnej motoryzacji. Przyzwyczajani stopniowo i powoli do tego, iż samochód robi za nas coraz więcej na drodze, sami bez protestów niedługo oddamy radość z prowadzenia samochodu w ręce komputerów. Wszyscy mówią, że nie ma od tego odwrotu. Na szczęście świat to nie tylko Unia Europejska i być może za kilkadziesiąt lat majątki będą generowały firmy oferujące motoryzacyjne wycieczki w rejony świata, gdzie na drogach być może w ogóle nie będzie samochodów autonomicznych. Jestem pewien, że nie wyginą prawdziwi miłośnicy motoryzacji, skłonni zapłacić za możliwość posmakowania jazdy „po staremu”.

Dla tych, którzy przewinęli ten tekst od razu na sam koniec, aby poznać wyjaśnienie jego tytułu, i dla tych, którzy postanowili go jednak przeczytać w całości – jeszcze niedawno nie uważałem Volvo za markę premium. Było to spowodowane przez modele będące do niedawna jeszcze w ofercie, a według mnie nieklasyfikujące się do miana samochodów prestiżowych. Obecnie to się jednak zmieniło. Volvo ma nową gamę modelową i teraz bez problemu wskazałbym tę markę jako konkurenta dla „szlachetnie urodzonych” samochodów marek niemieckich czy japońskich. Najnowsze Volvo S60 T5 R Design jest tego najlepszym przykładem.

Tekst i zdjęcia: Arkadiusz Kucharski


PODSTAWOWE INFORMACJE

  • Silnik: benzynowy, turbodoładowany, 1969 cm3
  • Skrzynia biegów: automatyczna 8-biegowa
  • Moc maksymalna: 250 KM przy 5500 obr/min
  • Maksymalny moment obrotowy: 350 Nm w zakresie 1800–4800 obr/min
  • Przyspieszenie 0-100 km/h: 6,5 s
  • Prędkość maksymalna: 240 km/h
  • Zużycie paliwa w cyklu mieszanym WLTP: 7,7 l/100 km
  • Zużycie paliwa na trasie testowej: 6,9 l/100 km
  • Zużycie paliwa średnio w teście: 8,2 l/100 km
  • Cena samochodu w wersji testowanej R Design: od 179 800 zł
  • Cena egzemplarza testowanego: 231 770 zł

DANE TECHNICZNE
SERWIS/GWARANCJA
WARTOŚĆ REZYDUALNA
ZDJĘCIA