Skoda Superb Combi 2.0 TDI 150 KM DSG Laurin & Klement

Skoda Superb Combi 2.0 TDI 150 KM DSG Laurin & Klement

JEST DOBRZE

Przede wszystkim dlatego, że nowa Skoda Superb 2.0 TDI 150 KM zachowała pewne cechy poprzedniczki, za które nie da się tego auta nie doceniać. Wyposażenie wersji Laurin & Klement oczywiście dokłada tutaj swoje „trzy grosze”, a jako całość samochód ten zwyczajnie do siebie przekonuje. Test wersji kombi z automatyczną skrzynią biegów.

Automatyczną, ponieważ tylko taką może mieć czwarta generacja Superba, dostępna w sprzedaży od 2024 roku. Oferowane w sześciu wersjach silnikowych, flagowe auto Skody, nie jest już wyposażane w manualne przekładnie, nawet w najsłabszych, 150-konnych odmianach napędowych. Po pierwsze – taka unifikacja pozwala ograniczyć koszty produkcji, a po drugie – klienci i tak częściej wybierali dwusprzęgłowe DSG. Co za tym idzie, Skoda zdecydowała za nas odgórnie, że jeśli tylko ktoś lubi samodzielnie zmieniać biegi, w nowym Superbie będzie mógł robić to wyłącznie za pomocą przełączników przy kierownicy. Ze zmianą biegów nowej Skody wiąże się również zmiana architektury we wnętrzu, ponieważ sterownik skrzyni biegów przeniesiono z konsoli środkowej na kolumnę kierownicy. I to rzuca się w oczy od razu po zajęciu miejsca we wnętrzu.

Cofnijmy się jednak na chwilę w czasie, zanim dalej zagłębimy się w świat nowego modelu czeskiego producenta. Ponad 1 600 000 sprzedanych egzemplarzy wszystkich generacji Superbów to liczba robiąca wrażenie. Wszystko zaczęło się w roku 2001, gdy pierwsza nowożytna (bo wcześniej, w 1930 roku, było już auto noszące nazwę Superb), duża Skoda zaczęła wojować na rynku tak skutecznie, że obecnie model ten utożsamiany jest w zasadzie automatycznie z przestronnością wnętrza, praktycznością rozwiązań, komfortem i wygodą dla pasażerów, a także zwyczajnie zdrowym rozsądkiem. Bo jeśli przez te wszystkie lata poszukiwało się tego typu samochodu, to nawet biorąc pod uwagę fakt, że nijak nie dało się takim autem wyróżnić z tłumu, to wręcz należało koniecznie rozważyć jego zakup. Obecnie, w dobie gigantycznej popularności SUV-ów, Superb nie ma już tak mocnej pozycji, chociaż… to właśnie może być jego siłą. Jest bowiem jednym z nielicznych już samochodów w tym segmencie na europejskim rynku, a sprzedawana od tego roku generacja dodatkowo jest przyjemnie „normalnym” autem. Przy czym nie sposób odmówić jej nowoczesności.


Skurczona do raptem kilku modeli konkurencja będzie miała z nową Skodą ciężkie życie. Największym problemem obecnie sprzedawany Superb będzie dla nowego Volkswagena Passata, który jest autem bardziej „cyfrowym” w obsłudze i do tego droższym, a na dodatek dostępnym jedynie jako kombi. W Superbie pozostała zaś możliwość wyboru nadwozia (liftback jest tańszy o 7000 złotych), co jest niewątpliwie zaletą Skody. Nie każdy potrzebuje przecież tak ogromnej przestrzeni ładunkowej – w kombi wynosi ona obecnie minimum 690 litrów (o 30 więcej niż w Superbie numer 3), a maksimum 1920 litrów. Pozwolę tu sobie na odrobinę prywaty – o ile poprzedni Superb bardziej podobał mi się jako liftback, o tyle ten najnowszy wydaje mi się być ładniejszy jako kombi. Długość tego drugiego rodzaju nadwozia wzrosła względem poprzedniej wersji o 4 cm i wynosi 4902 mm, szerokość zaś zmalała o 1,5 cm (2090 mm z rozłożonymi lusterkami zewnętrznymi). Auto wizualnie wydaje się być dzięki temu smuklejsze, nie ucierpiały przy tym proporcje nadwozia (rozstaw osi to 2837 mm). Na największych dostępnych felgach w rozmiarze 19 cali, samochód prezentuje się odpowiednio do swojej wielkości, warto jednak nadmienić, że standardowym wyposażeniem podstawowej odmiany Essence są felgi 16-calowe. Raczej nie będą się dobrze prezentować na tle tak dużego auta.


Gdy już jesteśmy przy kwestii wyglądu, topowa wersja Laurin & Klement zawiera sporo elementów upiększających auto i czyniących je wygodnym środkiem transportu. Seryjnie samochód oferuje elektrycznie sterowane, podgrzewane fotele z funkcją pamięci trzech ustawień i masażu (tylko oparcia foteli mają tę funkcję, siedziska zostały jej pozbawione), podgrzewaną tylną kanapę, reflektory LED Matrix z 36-oma segmentami świetlnymi (działają lepiej niż te w nowej Octavii i pod tym względem mocno przypominają rozwiązania stosowane w Audi), trzystrefową klimatyzację automatyczną, elektrycznie sterowaną pokrywę bagażnika, system audio Canton o mocy 725 W z subwooferem i 12 głośnikami (tutaj nadal dźwięk nie powala), nawigację satelitarną z ekranem centralnym o przekątnej 13 cali, czy też drugą generację adaptacyjnego zawieszenia DCC. Można by oczywiście wymieniać dalej, lista jest sporo dłuższa. Z ciekawszych opcji, testowany egzemplarz wyposażono dodatkowo w dach panoramiczny z elektrycznie sterowaną roletą przeciwsłoneczną (za 6200 złotych) i wyświetlacz przezierny, który debiutuje w tej generacji Superba i kosztuje 2250 złotych. Dopłaty 3500 złotych wymagają zaś felgi Veritate w rozmiarze 19 cali. Wnętrze auta zdobi – już „darmowa” – brązowa odmiana skórzanej tapicerki.

Nowe nadwozie o niskim współczynniku oporu powietrza Cd 0,25 polakierowano na ciekawy kolor, określony przez Skodę mianem Żółty Ice Tea, zwracający na auto dużą uwagę. W morzu czerni, szarości i bieli większej części egzemplarzy aut tego segmentu, taka barwa jest przyjemną odmianą. Skoda w nowych modelach odchodzi od chromowanych wykończeń i obecnie poszła w stronę satynowanych detali, zarówno nadwozia, jak i wnętrza. Nazwane Unique Dark Chrome detale mają z pewnością tę zaletę, że – w przypadku wnętrza – nie przyjmują tak łatwo kurzu i odcisków palców. Na plus – materiały wykończeniowe nowego Superba generalnie mają taką cechę jako całość. W aucie znaleźć można bowiem naprawdę niewiele błyszczącego czarnego plastiku, przez co utrzymanie czystości jest łatwiejsze. Na desce rozdzielczej i boczkach drzwi mamy drewnopodobne wykończenia, sztuczną skórę w kolorze tapicerki foteli i kanapy, a powyżej pionowe ozdoby z tworzywa sztucznego, w które wkomponowano boczne wyloty układu wentylacji. Nad wszystkim góruje duży ekran multimediów, a na dole panel sterowania klimatyzacją – ale nie tylko.


Nowością w Superbie jest rozwiązanie nazwane przez projektantów Smart Dials, które zaskakująco dobrze sprawdza się w praktyce, a jest na pewno lepsze niż ustawianie wszystkiego poprzez ekran dotykowy. Otóż trzy duże pokrętła, w które wpisano 32-milimetrowej średnicy wyświetlacze, służą do obsługi klimatyzacji i podgrzewania foteli – to w przypadku dwóch zewnętrznych pokręteł – a także programowalnych czterech z sześciu funkcji – to w przypadku pokrętła umieszczonego pośrodku. Poprzez menu ekranu centralnego można przypisać skróty do ustawień, które będzie obsługiwało centralne pokrętło. Po każdym jego wciśnięciu symbol na wyświetlaczu zmienia się i można sterować wywołaną akurat funkcją. Dzięki temu da się zmienić siłę nawiewu, przestawić tryb jazdy, czy sterować głośnością systemu audio. Jest to wygodne i – powtarzam – dużo lepsze niż grzebanie w menu multimediów, które również unowocześniono.


Jest to w zasadzie ten sam system, co w prezentowanej wcześniej na Teście Flotowym Octavii po liftingu. Tak jak tam, tutaj także działa szybko, nie zacina się, oferuje skróty do najczęściej używanych funkcji (bardzo przydatne) i ma zmienioną względem poprzedniego szatę graficzną, przy zachowaniu podziału menu typowego dla Skody. Za pomocą wspomnianych skrótów szybko da się wywołać ekran asystentów i trybów jazdy, a także wyłączyć start-stop. Ogólnie asystentów jazdy jest tu sporo, także tych w Superbie całkiem nowych, choćby takich, jak wspomaganie skrętu i przejazdu przez skrzyżowania, a także ostrzeżenie przy wysiadaniu o aucie nadjeżdżającym z tyłu. Nowy system miałby prawie że same zalety, gdyby nie fatalnie działająca obsługa głosowa. Nie wiem, czym była spowodowana duża nieporadność wirtualnej Laury (tak nazywa się sztuczna „inteligencja” w Skodzie), ale nie potrafiła wykonać jakichś 90% poleceń wydawanych głosowo – wydawanych wedle instrukcji Skody, która w bardzo rozbudowanej wersji „zaszyta” jest w multimediach auta. W efekcie, aby odtworzyć wybraną muzykę czy zadzwonić do konkretnej osoby, musiałem zwyczajowo klikać wirtualne guziki, ponieważ komendy głosowe auto okraszało przeważnie stwierdzeniem, że „jeszcze nie potrafi tego wykonać”.

To, co nowy Superb w zamian potrafi, to dobrze jeździć. Napęd użyty do wprawiania w ruch dużego przecież samochodu, który waży bez kierowcy 1726 kilogramów, nie oczaruje jednak nikogo ponadprzeciętną dynamiką. To trzeba zwyczajnie zaakceptować. Natomiast określenie, że samochód ten potrafi dobrze jeździć, nie odnosi się wyłącznie do jego osiągów. Jako całokształt, „witalność” silnika Superba 2.0 TDI o mocy 150 KM jest na pewno wystarczająca i nie powinna rozczarować żadnego świadomego kierowcy. 360 Nm maksymalnego momentu obrotowego to co prawda nie jest mało, aczkolwiek zarówno start z miejsca, jak i elastyczność są tu na poziomie zadowalającym, nawet dobrym – i to tyle. Testowany egzemplarz był już dobrze dotarty, ponieważ miał przebieg 22 000 kilometrów, do tego z całą pewnością nie był traktowany delikatnie. Mimo to, dynamika jednostki napędowej nie była ponadprzeciętna, ale też nie miała prawa być. Zbyt duże i ciężkie jest to auto. Nie ma natomiast mowy o jakimkolwiek rozczarowaniu. W zasadzie silnik spisuje się tak, jak powinien. Samochód przyspiesza do „setki” w 9,3 s i do sprawnej jazdy to z całą pewnością wystarczy. Motor jest przy tym dobrze wyciszony i nie generuje żadnych drgań, które z powodu jego pracy mogłyby przenosić się na nadwozie lub wnętrze. Trakcja jest bardzo dobra i mimo braku napędu na cztery koła (takowy może mieć mocniejsza odmiana o mocy 193 KM) nie było z nią problemów, nawet przy zdecydowanym przyspieszaniu.


Tak to już jest w Grupie Volkswagena, że dwusprzęgłowe skrzynie biegów nie zawsze – czytaj rzadko – idealnie sprawdzają się w autach z jednostkami o niższej mocy. Dużo lepiej wygląda to w sytuacji zestawienia ich z silnikami mocniejszymi. Tym bardziej miękka i praktycznie pozbawiona szarpnięć praca przekładni w testowanym samochodzie przyjemnie zaskakuje. Reakcje na mocny gaz nie są opóźnione, skrzynia dobrze dobiera przełożenia i nawet podczas manewrów na parkingu nie była przyczyną nieprzyjemnych poszarpywań, co zdarzało się we wcześniej testowanych autach koncernu z silnikami o podobnej mocy. Dwulitrowy diesel dobrze współgra z 7-biegowym DSG i jeśli nawet są kierowcy, którzy tak jak ja nadal chcieliby mieć możliwość wyboru w nowym Superbie skrzyni manualnej, nie powinni się zniechęcać do dużej Skody tylko z powodu braku takowego. Podczas spokojnej jazdy automat wrzuca siódme przełożenie już w okolicach 60 km/h, ale potrafi też przytrzymać silnik na wyższych obrotach, gdy jest to potrzebne. Ma też sportowy tryb pracy, który jednak do wysokoprężnego silnika średnio pasuje. Jak wspomniałem wcześniej, przełączniki do ręcznej zmiany biegów przy kierownicy są tutaj obecne.

Co należy podkreślić z dużą powagą, nowa Skoda Superb 2.0 TDI 150 KM, przy tej wielkości i masie, jest mistrzynią oszczędności. Naprawdę nietrudno osiągać w tym aucie rezultaty spalania poniżej 5 litrów. Pomiary na dedykowanej do tego trasie dały wynik dokładnie 4,8 l/100 km i co wiem na pewno, to fakt, że nie jest to szczyt możliwości tej Skody. Przy zbiorniku paliwa mieszczącym 66 litrów, zasięg na jednym tankowaniu wynosi – uwaga – 1375 kilometrów. Szok. Oprócz tego, że Superb jest autem nieprzyzwoicie oszczędnym, ma do zaoferowania także inne zdolności. Przede wszystkim poprawiono prowadzenie. W wersji Laurin & Klement seryjnym wyposażeniem są adaptacyjne amortyzatory. Druga generacja układu DCC z amortyzatorami wyposażonymi w po dwa zawory na każdy z nich (sterujące osobno kompresją i odbiciem) spisuje się tutaj bardzo dobrze. Słychać głosy, że nowy Superb wyposażony w takie zawieszenie potrafi być akustycznie niekomfortowy z powodu nieprzyjemnego hałasu generowanego przez amortyzatory podczas jazdy po nierównościach, ale nie należy popadać tutaj w przesadę. Owszem, głuche stuki są słyszalne, gdy któreś koło, szczególnie tylne, trafi na większy wybój, jednakże nie są to dźwięki powodujące jakiś duży dyskomfort. Osobiście uważam, że większy potrafią spowodować hałasy powietrza opływającego nadwozie. Nietrudno oprzeć się wrażeniu, że tutaj niepotrzebnie na czymś zaoszczędzono i nowy Superb jest głośniejszy pod tym względem od Octavii wyposażonej w podwójne szyby w przednich drzwiach, mimo że sam takowe posiada. Tak nie powinno być. Wracając jednak do DCC, zawieszenie to ma szerokie możliwości regulacji sztywności pracy. Najprzyjemniej jeździło mi się w trybie Comfort, który chyba najbardziej do tego auta pasuje. Tłumienie jest wtedy przyjemnie miękkie, ale jednocześnie auto nie wpada w bujanie jak poprzednia generacja modelu. W ustawieniach sportowych komfort nadal jest akceptowalny, aczkolwiek wyraźnie pogorszony. Układ kierowniczy jest typowy dla marki, czyli wystarczająco precyzyjny i wyczuwalny. Progresywność jego pracy daje się odczuć szczególnie podczas manewrów na parkingu, gdzie do skutecznego wykonania manewru nie jest potrzebny silny skręt kierownicą. Średnica zawracania nowego Superba wynosi 11,1 m. Kierownicą można obracać lżej lub trochę ciężej, w zależności od wybranego ustawienia – oprócz trybu normalnego jest także sportowy, który „usztywnia” kierownicę.

Jest w tym aucie kilka smaczków, może nie jakoś mocno wyrafinowanych, ale nadających nowemu Superbowi pewną delikatną nutę premium. Mam zresztą nieodparte wrażenie, że Skoda tak naprawdę mogłaby pełnić rolę auta bardziej niż mniej reprezentacyjnego, szczególnie patrząc na jej gabaryty i odnosząc je do ceny. Konkurencja z gatunku tej „lepiej urodzonej”, przy zauważalnie mniejszych rozmiarach i porównywalnym wyposażeniu, ceni się zdecydowanie wyżej. Tymczasem nowa Skoda ma podświetlenie klamek zewnętrznych i nowy wzór świetlnego napisu „SKODA”, rzucanego na podłoże obok auta, dyskretnie schowany w podłokietniku czyścik do ekranu, czy na przykład 10-kolorowe oświetlenie nastrojowe z szerokim zakresem regulacji jasności w poszczególnych obszarach. Niby nic wielkiego, a odbiór auta jakiś taki „lepszy”… Nie należy zapominać przy tym wszystkim o tej bardziej przyziemnej stronie obcowania z samochodem. Przestrzeń w najnowszym Superbie trzyma poziom poprzedników. Z tyłu wciąż jest bardzo dużo miejsca na nogi, nad głową także. Tylko ponadprzeciętnie wysocy pasażerowie będą trącać głową o podsufitkę, szczególnie gdy auto ma na wyposażeniu panoramiczny dach. Na tylną część kabiny są oczywiście oddzielne nawiewy, wspominałem już o podgrzewaniu kanapy, jest także podłokietnik z miejscami na napoje. Z przodu, na bardzo wygodnych fotelach, miejsca także nie zabraknie. Pozycja za kierownicą jest bardzo dobra, jedynie można byłoby zażyczyć sobie możliwości opuszczenia przednich foteli nieco niżej.


Z powodu przeniesienia sterowania skrzynią biegów na kolumnę kierownicy, na konsoli środkowej pojawiło się więcej miejsca. Wykorzystano je skutecznie. Także tu są dwa zagłębienia na napoje, jest ładowarka indukcyjna o mocy 15W i funkcją chłodzenia smartfona, a na deser naprawdę duży schowek w szerokim podłokietniku z półeczkami w środku. Jego dwie otwierane niezależnie pokrywy skrzypiały w trakcie otwierania schowka i to należałoby poprawić. Duże kieszenie w drzwiach i schowek w desce rozdzielczej przed pasażerem wyściełano materiałem, a przyjemnym dla oka detalem i wygodnym w codziennym użytkowaniu są nowe, niewielkie, wewnętrzne klamki drzwi. Spasowanie materiałów jest dobre, aczkolwiek w testowanym egzemplarzu coś czasem poskrzypywało. Zrzućmy to jednak na karb ciężkiego życia auta testowego…


Produkowany w Bratysławie nowy Superb to auto, któremu przyszło walczyć o klienta głównie z dużymi SUV-ami. Taki teraz mamy rynkowy klimat. Pewnym zagrożeniem dla niego może być niewiele droższy w porównywalnej specyfikacji nowy Kodiaq. Nawet jednak pomijając to, nie sposób nie spodziewać się sukcesu Superba. Jest co prawda autem zwyczajnie drogim, ponieważ ze 150-konnym dieslem w topowym wyposażeniu, ale bez opcji dodatkowych, kosztuje minimum 222 900 złotych, a w testowanym zestawieniu 242 150 złotych. Jak jednak wspomniałem, wciąż jest to kwota sporo niższa niż u wyżej pozycjonowanych wizerunkowo rywali spod znaku Audi, BMW czy Mercedesa. Dlatego też warto potraktować to auto poważnie, gdy poszukuje się dużego i wygodnego kombi z bogatym wyposażeniem. Co prawda aspiracji dynamicznego kierowcy nie zaspokoi 150-konny silnik, ale Skoda ma w ofercie mocniejszego diesla i benzyny. Jest też hybryda plug-in. Nieprzekonanym do SUV-ów kurczy się wybór sensownych aut tej wielkości, nowa Skoda Superb na pewno więc odnajdzie się na rynku.

Tekst i zdjęcia: Arkadiusz Kucharski


PLUSY
  • Wielkość kabiny i bagażnika
  • W odniesieniu do powyższego i masy auta – bardzo niskie spalanie
  • Niespotykany zasięg na pełnym zbiorniku
  • Wystarczająca dynamika silnika
  • Płynna praca dwusprzęgłowej przekładni
  • Prowadzenie i stabilność jazdy
  • Wygoda foteli i kanapy, dużo schowków
  • Wielość rozmaitego wyposażenia
  • Szybkie i przejrzyste multimedia
  • Nieprzesadnie nowoczesny, odporny na upływ czasu design
  • Prognozowana niska utrata wartości
MINUSY
  • Praktycznie nieprzydatna obsługa głosowa
  • Chwilami zbyt głośna praca zawieszenia
  • Wyciszenie szumów powietrza powinno być lepsze
  • Jak na 150-konne auto – wysoka cena

PODSTAWOWE INFORMACJE

  • Silnik: diesel, turbodoładowany, 1968 cm3
  • Skrzynia biegów: automatyczna dwusprzęgłowa 7-biegowa
  • Moc maksymalna: 150 KM przy 3000 obr/min
  • Maksymalny moment obrotowy: 360 Nm w zakresie 1600-2750 obr/min
  • Przyspieszenie 0-100 km/h: 9,3 s
  • Prędkość maksymalna: 222 km/h
  • Zużycie paliwa w cyklu mieszanym WLTP: 5,2 l/100 km
  • Zużycie paliwa na trasie pomiarowej: 4,8 l/100 km
  • Cena samochodu w wersji testowanej 2.0 TDI 150 KM DSG Laurin & Klement: od 222 900 zł
  • Cena egzemplarza testowanego: 242 150 zł

DANE TECHNICZNE
SERWIS/GWARANCJA
WARTOŚĆ REZYDUALNA
ZDJĘCIA