




































































































Fot. Arkadiusz Kucharski
Fot. Arkadiusz Kucharski
Jeśli komuś tytuł tego tekstu skojarzył się z pewnym popularnym niegdyś filmem o tematyce damsko-męskiej, to dobrze. Ponieważ nowy Volkswagen Golf Variant R-Line potrafi nie tylko udawać, ale również uwodzić.
Potrafi, chociaż trzeba przyznać, że osoby zaznajomione ze współczesną motoryzacją zorientują się stosunkowo łatwo, że owo udawanie i uwodzenie w przypadku prezentowanego egzemplarza jest tylko przykrywką. Nowy Golf Variant R-line maskuje się rzeczywiście dobrze, nie pokazując chętnie swoich „tylko” 150 KM. Widać, że bardzo chciałby, aby wszyscy dookoła myśleli, że ma ich przynajmniej o jeden raz więcej. Krytykować takiego podejścia ze strony projektantów nie sposób. Mamy naprawdę sporo przykładów na to, że takie postępowanie się po prostu opłaca. Wszelakie „M Pakiety”, „S lin’y”, czy „R-Design’y” dobrze się sprzedają, zarówno wizerunkowo, jak i w liczbach. Są klienci i jest ich duża grupa, którzy zwyczajnie chcą, aby samochód wyglądał bardziej drapieżnie i przez to choć trochę wyróżniał się na ulicy w gąszczu podobnych mu modeli. Testowany Golf robi to pierwszorzędnie. Nie dość, że ósmej generacji kompaktu z Wolfsburga na drogach zbyt często zobaczyć na razie nie można, to dodatkowo taka jak prezentowana wersja wyposażenia daje kierowcy szansę na indywidualizm. W przypadku modelu wyprodukowanego już w ponad 35 milionach egzemplarzy, wcale nie taki oczywisty. Pierwszy Golf zadebiutował przecież w 1974 roku.
Pisałem to już przy okazji wrażeń z jazdy wersją 1.0 TSI Golf, tutaj wypada tylko powtórzyć tę opinię. Linia nadwozia nowego Golfa jest narysowana tak, że samochód po pierwsze nie sprawia wrażenia wizualnie „podstarzałego” już na starcie swojej rynkowej kariery, a po drugie daje ogromną szansę na to, że nie będzie się szybko starzeć pod kątem designu. Jest to swego rodzaju sztuka, uprawiana przez stylistów Volkswagena z powodzeniem od kilkudziesięciu lat.
Testowany egzemplarz to oczywiście inna historia. Wymagania rynku wtedy i teraz to zupełnie dwa różne światy, tak jak i stosowane w motoryzacji rozwiązania technologiczne. Wspomniana nowoczesność bije od Volkswagena już od pierwszego kontaktu z nim, na co akurat nie mają w zasadzie żadnego wpływu zastosowane w wersji R-Line dodatki nadwozia i wnętrza. Nakładki na progi, inne zderzaki, z których szczególnie przedni robi wrażenie mocno prężącego muskuły, atrapy końcówek układu wydechowego, czy atrakcyjnie stylizowane felgi (w testowanym egzemplarzu opcjonalne 18-calowe, kosztujące 2020 złotych), to elementy wyróżniające auto z zewnątrz. Należy przyznać, że w połączeniu z czarnym lakierem nadwozia, niektóre z nich mogą zostać niezauważone na pierwszy rzut oka. Jednak gdy przyjrzeć się autu na postoju, poświęcając temu przynajmniej kilka minut, nie sposób odmówić projektantom wyczucia w doborze „wyostrzających” samochód dodatków.
Dynamiczna jazda, taka bez kuszenia losu, nie daje możliwości dotarcia do momentu, w którym kompakt Volkswagena zacząłby wysyłać jasny przekaz, że kapituluje i nie da rady więcej.
Ozdoby wykonane za pomocą dumnie wyszytej lub naniesionej poprzez naklejenie/lakierowanie litery „R”, widać zarówno na nadwoziu, jak i we wnętrzu auta. Nie ma w tym na szczęście żadnej przesady. Atrapa chłodnicy, przednie błotniki i nakładki progowe – to z zewnątrz. Kierownica i oparcia foteli przednich – to wewnątrz. Pięć razy pojawia się na lub w aucie takie oznaczenie, co przy niektórych konkurencyjnych modelach uznane zostałoby raczej za przesadną skromność. Prawda jest jednak taka, że R-Line jest wyłącznie wersją wyposażeniową modelu. Można takie auto mieć nawet z silnikiem o mocy 130 KM, co nie jest przecież wartością robiącą wrażenie na współczesnych użytkownikach nowych samochodów.
Wrażenie – zdecydowanie pozytywne – powinna dla odmiany wywrzeć na nich jakość jazdy, którą testowana odmiana oferuje. Pokazuje to w kilku elementach, kluczowych dla takiego, a nie innego odbioru samochodu zza kierownicy. Rzecz pierwsza i najważniejsza – zawieszenie. Wielowahaczowa konstrukcja tylnej osi z pewnością się do tego przyczynia i warto mieć na uwadze, że w tej wersji silnikowej Golfa występuje. Sama w sobie nie jest jednak kluczowa. W połączeniu z odpowiednimi nastawami tłumienia nierówności i zestrojeniem elementów układu jezdnego powoduje, że nowy Golf R-Line, nawet obuty w 18” felgi z oponami 225/40, wykazuje się po prostu fantastycznym kompromisem, jeżeli chodzi o wrażenia z jazdy i tłumienie nierówności nawierzchni. Podczas całego testu pokonałem 1281 kilometrów, zarówno w mieście, jak i na drogach pozamiejskich/ekspresowych i naprawdę ani razu nie zdarzyło się, abym pomyślał, że Golfowi brakuje albo ostrości w reakcjach, albo umiejętności w zapewnieniu odpowiedniego komfortu jazdy. Dynamiczna jazda, taka bez kuszenia losu, nie daje możliwości dotarcia do momentu, w którym kompakt Volkswagena zacząłby wysyłać jasny przekaz, że kapituluje i nie da rady więcej. Świetnie pasujący do układu jezdnego układ kierowniczy, który można ustawić w tryb „sportowy”, ułatwia wyczucie auta w zakrętach, przy tym wcale nie trzeba koniecznie wspomnianego trybu do tego używać. Na okrasę, jakby zalet na drodze Golf miał zbyt mało, Volkswagen podaje deser w postaci bardzo cicho pracującego i bardzo skutecznie tłumiącego różnego rodzaju nierówności zawieszenia. To połączenie jest tak mocną i tak rzucającą się w oczy cechą samochodu, że gdybym miał wskazać coś, dla czego warto kupić to auto, wymieniłbym właśnie układ jezdny. Nie bagażnik – skądinąd duży i ustawny, tak przecież ważny w wersji kombi. Nie wyposażenie – w tej odmianie bogate. Nie dodatki wersji R-Line – czyniące auto atrakcyjnym wizualnie. Według mnie to układ jezdny jest tym, czym ten samochód zyskuje najbardziej.
Gdyby testowany egzemplarz miał pod maską „zwykły” silnik 1.5 TSI, a nie jego bardziej skomplikowaną, zelektryfikowaną odmianę o lekko hybrydowej naturze, rozdział tego tekstu traktujący o napędzie byłby siłą rzeczy kontynuacją pochwał samochodu. Owszem, prezentowana 150-konna odmiana eTSI czterocylindrowej jednostki Volkswagena ma pewne cechy, za które można i należy ją chwalić. Jednak podczas użytkowania samochodu na pierwszy plan wysuwa się jej – moim zdaniem – wada. Konstruktorzy chcieli maksymalnie wykorzystać potencjał silnika w oszczędzaniu paliwa, który niewątpliwie posiada. Jednak dodanie niewielkiego, umieszczonego pod fotelem pasażera silnika elektrycznego i odpowiednie nauczenie samochodu korzystania z zaimplementowanych rozwiązań z dziedziny „hybrydyzacji”, może powodować u kierowcy irytację na drodze. Silnik korzysta z każdej, dosłownie każdej okazji ku temu, aby sobie odpocząć i wyłącza się nawet w najmniej spodziewanym i najmniej pożądanym momencie. W menu ekranu multimedialnego można wybrać jeden z czterech trybów jazdy. Ogólnie auto pozwala na zmianę kilku ustawień jej dotyczących, jednak kluczowymi z punktu widzenia kierowcy są te dotyczące napędu i układu kierowniczego. O tym drugim już wspominałem, pierwszy natomiast jest pewną ciekawostką. Ustawienie trybów Eco i Comfort niechybnie powoduje, że zarówno podczas manewrów na parkingu, dojeżdżania do świateł, czy zdjęcia nogi z pedału gazu podczas szybszej jazdy drogą ekspresową, silnik po prostu się wyłączy. Zrobi to czasem na pół sekundy, ale zrobi. Niech mi wytłumaczą konstruktorzy Volkswagena, czemu ma służyć takie żonglowanie zapłonem w cylindrach, ponieważ zwyczajnie nie rozumiem tej idei. Z całą pewnością takie chwilowe wyłączanie silnika w realnym świecie ani nie pozwala oszczędzać paliwa, ani nie wpływa pozytywnie na trwałość jednostki napędowej. To drugie oczywiście współczesnych konstruktorów średnio interesuje. To pierwsze bardziej, ale w całym tym szaleństwie nie ma metody i ktoś mógłby pomyśleć o najważniejszym – osobie zasiadającej za kierownicą takiego auta. Ponieważ wrażenia kierowcy na skutek działania systemu nie są pozytywne, na poprawę humoru auto potrafi rozbawić. Jako że Golf eTSI nie jest hybrydą w prawdziwym tego słowa znaczeniu, ponieważ nie może jeździć wyłącznie na energii elektrycznej, pozostawiono możliwość dezaktywacji układu start-stop. Ma to jednak pewien rozweselający skutek. Otóż, po dezaktywowaniu układu wyłączającego silnik, kierowca spotka się notorycznie z sytuacją, gdy dojeżdżając do świateł z wyłączoną jednostką napędową, doświadczy jej uruchomienia… od razu po zatrzymaniu auta. Układ start-stop nie ma bowiem wpływu na pracę sterownika wyłączającego silnik podczas samej jazdy, gdy zostaną spełnione odpowiednie warunki. Oprócz tego, w sytuacji zatrzymania samochodu, może irytować praca skrzyni biegów. Dwusprzęgłowa przekładnia podbija bowiem na chwilę obroty tuż przed samym zatrzymaniem auta, podczas redukcji do pierwszego przełożenia.
Silnik korzysta z każdej, dosłownie każdej okazji ku temu, aby sobie odpocząć i wyłącza się nawet w najmniej spodziewanym i najmniej pożądanym momencie.
Pewnym panaceum na powyższe problemy jest korzystanie z trybu jazdy Sport. Tak ustawiony tryb pracy układu napędowego powoduje, że silnik nie wyłącza się podczas jazdy, co polepsza wrażenia z niej, jednak mocno kłóci się z sensem zakupu testowanej odmiany silnikowej. W sytuacji braku korzystania z zaimplementowanych rozwiązań, nie ma bowiem logicznego wytłumaczenia dla płacenia za nie. Oddając sprawiedliwość, należy wspomnieć, że gdy silnik wyłącza się lub uruchamia, robi to naprawdę płynnie, bardzo rzadko powodując odczuwalne drgania czy hałas. Golf 1.5 eTSI EVO mHEV jest więc dla kogoś, kto świadomie wybierze tę właśnie wersję, wcześniej samemu sprawdzając, czy wspomniane wady będą dla niego rzeczywiście wadami. Ponieważ można z nimi żyć, można się również do nich przyzwyczaić.
Przy całym szacunku do inżynierów Volkswagena, zakup tej odmiany silnikowej tylko po to, aby oszczędzać paliwo, najzwyczajniej w świecie nie ma sensu. Wspominałem o tym podczas zeszłorocznego testu Golfa Style z tą samą jednostką napędową. Różnica w zużyciu paliwa w stosunku do klasycznej wersji 1.5 TSI będzie w zasadzie żadna. Volkswagen w danych fabrycznych podaje, że odmiana eTSI zużywa go mniej o całe… 0,02 l/100 km (5,84 vs 5,82 l/100 km). Po co więc kupować Golfa z silnikiem eTSI? Może dla lepszych osiągów? Testowana odmiana do 100 km/h przyspiesza w 8,7 s, identycznie jak wersja TSI. Prędkość maksymalna wynosi w obydwu przypadkach 224 km/h. Jak widać, osiągi nie będą tu żadnym argumentem. Co więc może nim być? Jedynie skrzynia biegów. „Zwykłe” TSI o mocy 150 KM można mieć w Golfie tylko z przekładnią manualną, natomiast eTSI jest standardowo łączony z siedmiobiegową dwusprzęgłową skrzynią.
Tymczasem, w nawiązaniu do wspomnianych parametrów jazdy i w zupełnym oderwaniu od świadomości, że w ofercie niemieckiego producenta jest tańsza odmiana, zapewniająca praktycznie bliźniacze osiągi i spalanie, należy stwierdzić, że na drodze kompaktowe kombi Volkswagena potrafi być dynamiczne. Niewielka jednostka elektryczna wspomaga silnik spalinowy podczas ruszania, przez co sama reakcja na mocne wciśnięcie pedału gazu wydaje się być żwawsza. Już rozpędzony Golf wykazuje całkiem duże chęci do dalszego zwiększania prędkości jazdy. Elastyczność jednostki napędowej jest naprawdę dobra, sprawne wyprzedzanie innych pojazdów nie stanowi problemu. Praca przekładni DSG jest na ogół płynna, jednak inżynierom wciąż nie udało się pokonać jej skłonności do chwilowego szarpania podczas ruszania i zmiany biegów przy niższych prędkościach. Poza tym skrzynia dobrze dobiera odpowiednie do sytuacji na drodze przełożenia. Po chwilowej zwłoce w reakcji na mocny gaz, redukuje trafnie i zdecydowanie nawet kilka biegów na raz. Umieszczone przy kierownicy łopatki do zmiany przełożeń, choć niewielkie i nierzucające się w oczy, mogą być pomocne kierowcy w sytuacjach, gdy ten, znając już wspomnianą ociężałość przekładni w reakcji na komendy, może odpowiednio wcześnie kliknąć przełącznik ze znaczkiem „minus”, aby przygotować auto do sprawnego zwiększenia tempa jazdy. Jest to rozwiązanie łatwiejsze i jednak wygodniejsze, niż szukanie niewielkiego przełącznika na konsoli centralnej, odpowiadającego za sterowanie skrzynią biegów. W zwykłym codziennym użytkowaniu brak większej, bardziej wystającej z konsoli, klasycznej dźwigni, nie stanowi problemu. Natomiast gdy trzeba zmienić bieg ręcznie, intuicyjniej jest użyć przełącznika umieszczonego za kierownicą. Przy okazji, jest ona jednym z ciekawszych elementów, jakie kierowca napotka we wnętrzu samochodu.
Jest odpowiednio gruba, ładnie wykończona i przyjemna w dotyku. Lekkie spłaszczenie u dołu nie przeszkadza w sprawnym kręceniu nią. A na dodatek dostała pewne rozwiązanie, będące wciąż jeszcze nowinką w świecie motoryzacji. Otóż kierownica, oprócz klasycznych przycisków ma również dotykowe pola, za pomocą których można na przykład zmieniać stację radiową lub głośność systemu audio. Wystarczy lekko przesunąć palcem w odpowiednim miejscu. W pierwszej chwili, w połączeniu z nietypową reakcją na naciśnięcie któregoś z przycisków, przypominającą do złudzenia stosowaną na przykład w Audi haptykę obsługi ekranów dotykowych, można pomyśleć, że lepsze są klasyczne przyciski. Być może są, jednak stale podświetlane, dotykowe i klasycznie wciskane przełączniki na kierownicy Golfa R-Line mnie „kupiły”. Nie jest to łatwe, ponieważ autor tego tekstu jest z zasady konserwatywnym przedstawicielem miłośników motoryzacji i wszelakie udziwnienia z reguły nie powodują jego entuzjazmu. W tym przypadku było jednak inaczej.
Być może mam po prostu szczęście, ale znając problemy z płynnością obsługi multimediów nowych modeli Grupy Volkswagena, tutaj nie uświadczyłem w zasadzie żadnych irytujących zacięć czy zawieszania się widoku na ekranie.
Natomiast pod innym względem nie zmieniło i raczej nie zmieni się nic. Zachwycony nie byłem, nie jestem i nie będę tym, że testowany Golf został w zasadzie pozbawiony standardowych, dających się wcisnąć przełączników, znajdujących się na desce rozdzielczej i służących do obsługi funkcji multimedialnych i/lub wentylacji/klimatyzacji. I nie tylko tych. Nie chciałbym się tutaj powtarzać jeśli chodzi o krytykę tego rozwiązania. Napisać jednak muszę, że system multimedialny Volkswagena, a w zasadzie jego centralna część, którą stanowi ekran o przekątnej 10 cali, ma więcej wad niż zalet. Zaczynając od tych drugich, warto podkreślić szybkość działania systemu. Być może mam po prostu szczęście, ale znając problemy z płynnością obsługi multimediów nowych modeli Grupy Volkswagena, tutaj nie uświadczyłem w zasadzie żadnych irytujących zacięć czy zawieszania się widoku na ekranie. Poza tym system ma uporządkowane i przejrzyste menu, dzięki któremu można sprawnie odszukać poszukiwaną funkcję. W opozycji do wymienionych zalet stoi przede wszystkim wyłącznie dotykowe sterowanie rozdziałem siły nawiewu i temperaturą w kabinie, które należy najpierw wywołać – na przykład za pomocą również dotykowego przycisku pod ekranem – a dopiero później trafiać palcem w wirtualne guziki. Kolejnym minusem jest dotykowy panel, znajdujący się tuż pod ekranem, służący do włączania i wyłączania dźwięku, zmiany głośności, czy temperatury wewnątrz auta. Jego działanie nie jest intuicyjne, a na domiar złego nie ma on żadnego podświetlenia, przez co gdy ktoś zacznie podczas nocnej jazdy po omacku trafiać w odpowiednie pole, może się tylko niepotrzebnie zdenerwować. Obsługując w ten sposób dotykowe pola i ekrany, siłą rzeczy nie sposób utrzymać ich w czystości. Odciski palców pojawiają się na nich bardzo szybko, znikać jednak nie chcą. Przed oczami kierowca, oprócz wcześniej wymienionego, dotykowego instrumentarium, ma kolejny ekran, służący jako wyświetlacz cyfrowego zestawu wskaźników. Do niego dla odmiany uwag nie mam. Pozwala na wybranie jednego z czterech głównych trybów wyświetlania informacji, a także szeregu pomniejszych danych, które kierowca albo chce widzieć, albo nie.
Przestrzeni w nowym Golfie kombi nie zabraknie czterem dorosłym osobom, a na upartego, na środkowym siedzisku tylnej kanapy, może usiąść piąty pasażer. Standardowo montowane w wersji R-Line, dobrze wyprofilowane i wygodne fotele, zapewniają dobre trzymanie w zakrętach i brak bólu pleców po dłuższej jeździe. Obszyte mieszanką alcantary, sztucznej skóry i materiału nie tylko dobrze sprawdzają się w użytkowaniu, ale również wyglądają adekwatnie do aspiracji tej wersji samochodu. Co prawda moc silnika w zasadzie nie wymusza stosowania tego typu siedzisk, jednak są tak wygodne, że nie trzeba dynamicznie przejeżdżać zakrętów, aby docenić ich obecność na pokładzie. Tylna kanapa również jest odpowiednio wygodna, jej zagłówki można wysoko wysunąć, tak aby nie tylko niższe osoby mogły oprzeć na nich głowę. Składana w proporcji 1:3 kanapa ma podłokietnik z wnękami na napoje, po którego rozłożeniu możemy uzyskać otwór do przewiezienia długich przedmiotów. Wymiary przestrzeni bagażowej spokojnie wystarczą, aby takie udogodnienie wykorzystać. Jej długość przy złożonej kanapie wynosi 1845 mm, a pojemność bagażnika wynosi od 611 do 1642 litrów. Bagażnika ustawnego i dobrze wykończonego, pod którego podłogą w testowanym egzemplarzu kryło się – niedostępne już jako opcja w tej wersji – koło dojazdowe. W zasadzie jedyna rzecz, do której można by się przyczepić, to stosunkowo płytkie schowki po bokach bagażnika. Usprawiedliwieniem tego może być fakt, że ich przegrody zostały celowo tak wyprofilowane, ponieważ są jednocześnie punktami mocowania rolety, gdy zdemontuje się ją i zechce schować pod podłogą. To sprytne rozwiązanie sprawdza się w praktyce.
Jeśli jesteś fanem nowinek technologicznych, szukasz kompaktowego kombi z automatyczną skrzynią biegów i stosunkowo mocnym silnikiem, a dodatkowo nie chcesz kupować modelu powoli wychodzącego z produkcji, Golf może być autem dla Ciebie. Z mojego punktu widzenia Volkswagen popełnił jednak błąd, nie dając klientom wyboru. Kupując samochód z automatyczną przekładnią nabywca w zasadzie skazuje się na „dobroczynne” działanie samochodu, wyłączającego swój napęd spalinowy w sposób zdecydowanie nadgorliwy. To można było rozwiązać inaczej. A tak, albo zaakceptujesz jazdę w trybie Sport i związane z tym podwyższone obroty silnika, albo będziesz musiał zaakceptować jego notoryczne usypianie. Tańsza, 130-konna odmiana jednostki eTSI, w zestawieniu z prezentowaną wersją R-Line, to wydatek od 121 790 złotych. Mocniejsza o 20 KM, testowana odmiana 150-konna zaczyna się od 126 290 złotych. Można też zrezygnować z przekładni DSG i miękkości hybrydy Volkswagena, nie rezygnując przy tym z atrakcyjnego wyglądu samochodu. Widniejąca w cenniku pozycja 1.5 TSI 150 KM R-Line z manualną skrzynią może okazać się złotym środkiem. Nie wymaga zaprzyjaźniania się z elektryfikacją samochodu, a trzeba wydać na nią 10 tysięcy złotych mniej niż na testowaną wersję. Chyba nie warto dopłacać.
Tekst i zdjęcia: Arkadiusz Kucharski
PODSTAWOWE INFORMACJE
Rodzaj | Benzynowy, rzędowy, turbodoładowany, 4 cylindry, 16 zaworów |
Umieszczenie | Poprzecznie z przodu |
Rozrząd | Napędzany paskiem zębatym, DOHC, 4 zawory na cylinder, system odłączania dwóch cylindrów |
Pojemność skokowa | 1498 cm3 |
Moc maksymalna | 110 kW (150 KM) w zakresie 5000-6000 obr/min |
Maksymalny moment obrotowy | 250 Nm w zakresie 1500-3500 obr/min |
Akumulator rozruchowy | VARTA 59 Ah |
Rodzaj | Na przednie koła |
Skrzynia biegów | Automatyczna dwusprzęgłowa 7-biegowa |
Przyspieszenie od 0 do 100 km/h | 8,7 s |
Prędkość maksymalna | 224 km/h |
W cyklu niskim WLTP (jazda miejska) | 7,6 l/100 km |
W cyklu mieszanym WLTP | 5,8 l/100 km |
W cyklu wysokim WLTP (jazda pozamiejska) | 5,0 l/100 km |
Przy 50 km/h na 4 biegu | 3,0 l/100 km |
Przy 90 km/h na 7 biegu | 3,6 l/100 km |
Przy 120 km/h na 7 biegu | 5,5 l/100 km |
Przy 140 km/h na 7 biegu | 6,7 l/100 km |
Średnie na trasie pomiarowej | 5,3 l/100 km |
Średnie w teście na całym dystansie 1281 kilometrów | 5,8 l/100 km |
Pojemność zbiornika paliwa | 50 l |
Emisja CO2 w cyklu mieszanym WLTP | 132 g/km |
Norma emisji spalin | EURO 6 AP |
Zawieszenie przednie | Kolumny McPhersona, amortyzatory gazowo-olejowe, stabilizator |
Zawieszenie tylne | Wielowahaczowe, sprężyny śrubowe, amortyzatory gazowo-olejowe, stabilizator |
Przekładnia kierownicza | Zębatkowa, wspomaganie elektromechaniczne |
Rodzaj opon samochodu testowanego | Letnie |
Marka i model opon samochodu testowanego | Bridgestone Turanza T005 |
Rozmiar opon przednich | 225/40 R18 92 Y |
Rozmiar opon tylnych | 225/40 R18 92 Y |
Koło zapasowe | Dojazdowe, opona Hankook S300 w rozmiarze T125/70 R18 99 M* |
Zalecane ciśnienie w oponach przedniej osi przy standardowym obciążeniu | 2,5 bara |
Zalecane ciśnienie w oponach tylnej osi przy standardowym obciążeniu | 2,5 bara |
Zalecane ciśnienie w oponach przedniej osi przy maksymalnym obciążeniu | 2,6 bara |
Zalecane ciśnienie w oponach tylnej osi przy maksymalnym obciążeniu | 3,1 bara |
Oś przednia | Tarcze wentylowane |
Oś tylna | Tarcze lite |
Rodzaj czynnika chłodzącego | R-1234yf |
Pojemność układu | 460 g |
Rodzaj nadwozia | Samonośne |
Homologacja | 5-osobowa |
Długość | 4633 mm |
Szerokość bez lusterek zewnętrznych | 1789 mm |
Szerokość z lusterkami zewnętrznymi | 2073 mm |
Wysokość z relingami dachowymi | 1492 mm |
Wysokość z otwartą pokrywą bagażnika | 2064 mm |
Prześwit | 134 mm |
Rozstaw osi | 2669 mm |
Rozstaw kół przednich | 1533 mm |
Rozstaw kół tylnych | 1503 mm |
Średnica zawracania | 10,1 m |
Pojemność bagażnika | 611-1642 l |
Długość przestrzeni bagażowej przy złożonej kanapie tylnej | 1845 mm |
Szerokość przestrzeni bagażowej | 1000 mm |
Szerokość wnętrza z przodu | 1471 mm |
Szerokość wnętrza z tyłu | 1440 mm |
Wysokość wnętrza z przodu od siedziska fotela do dachu | 1020 mm |
Wysokość wnętrza z tyłu od siedziska kanapy do dachu | 969 mm |
Masa własna | 1350 kg |
Ładowność | 620 kg |
Dopuszczalna masa całkowita | 1970 kg |
Dopuszczalne obciążenie dachu | 75 kg |
Dopuszczalna masa przyczepy z hamulcem | 1700 kg |
Dopuszczalna masa przyczepy bez hamulca | 710 kg |
Dopuszczalna masa zespołu pojazdów | 3470 kg |
Dopuszczalny nacisk na oś przednią | 990 kg |
Dopuszczalny nacisk na oś tylną | 1030 kg |
Dopuszczalny nacisk na hak holowniczy | 80 kg |
Poniższe informacje są aktualne na dzień ich publikacji i mogą nie uwzględniać promocji stosowanych przez importera/dealera.
Wymiana oleju | Pierwsza wymiana według wskazań komputera pokładowego, maksymalnie po 2 latach lub 30 000 km; kolejne maksymalnie co 1 rok lub 30 000 km |
Przegląd okresowy | Pierwszy przegląd według wskazań komputera pokładowego, maksymalnie po 2 latach lub 30 000 km; kolejne maksymalnie co 1 rok lub 30 000 km |
Przegląd powłoki lakierowej | Podczas każdego przeglądu okresowego |
Pakiet na 48 miesięcy/60 000 km | 1590 zł brutto |
Pakiet na 48 miesięcy/120 000 km | 2590 zł brutto |
W skład pakietu przeglądów okresowych wchodzą:
Na podzespoły | 2 lata bez limitu kilometrów |
Na powłokę lakierową | 3 lata bez limitu kilometrów |
Na perforację korozyjną nadwozia | 12 lat bez limitu kilometrów |
Volkswagen Safe+ na 12 miesięcy/30 000 km | 450 zł brutto |
Volkswagen Safe+ na 12 miesięcy/60 000 km | 810 zł brutto |
Volkswagen Safe+ na 12 miesięcy/120 000 km (wyłącznie dla klientów flotowych) | 980 zł brutto |
Volkswagen Safe+ na 24 miesiące/80 000 km | 1390 zł brutto |
Volkswagen Safe+ na 24 miesiące/120 000 km | 1990 zł brutto |
Volkswagen Safe+ na 36 miesięcy/100 000 km | 2390 zł brutto |
Volkswagen Safe+ na 36 miesięcy/150 000 km | 3490 zł brutto |
Program serwisowy Twoja Flota dla klientów flotowych | 0 zł za przystąpienie do programu, warunkiem jest użytkowanie co najmniej 5 samochodów grupy Volkswagena |
Ubezpieczenie opon na 36 miesięcy | 0 zł |
Więcej informacji można znaleźć na oficjalnej stronie importera marki Volkswagen w Polsce: www.volkswagen.pl.
Okres w miesiącach/Przebieg w kilometrach | Wartość rezydualna |
---|---|
12/30 000 | 76,2% |
24/60 000 | 65,7% |
36/90 000 | 57,0% |
48/120 000 | 49,0% |
60/150 000 | 42,4% |
Fot. Arkadiusz Kucharski
Jeden z najnowszych flotowych produktów koncernu, czyli nowy Volkswagen Golf Variant, jest samochodem, który kontynuuje pewną tradycję marki. Jest tak jak poprzednicy stonowany wizualnie, co nie popsuje mu wizerunku przez najbliższe nawet kilkanaście lat. Poniżej o tym, jak w codziennym użytkowaniu sprawdza się podstawowy duet – 1.0 TSI 110 KM w odmianie Golf.
Gdyby nie stosunkowo udziwniony przedni zderzak, pozbawiony nawet w najbogatszej wersji wyposażenia typowych świateł przeciwmgłowych (ich funkcję w droższych wersjach oświetlenia pełnią diody w reflektorach głównych), nowy Golf kombi byłby samochodem z wyglądu bardzo konserwatywnym. Jest to cecha tego modelu w zasadzie od początku jego powstania w roku 1974, gdy na świat przyszedł pierwszy Golf. Przez lata produkcji kolejne jego generacje nie oszałamiały, nie budziły kontrowersji, nie powodowały gorących dyskusji w świecie motoryzacyjnego wzornictwa. Można powiedzieć, że dla niektórych wygląd modelu mógł być po prostu nudny. Ale w tym jego siła, ponieważ tak naprawdę samochód starzał się zawsze z klasą, mając szereg argumentów przeciwko nieuchronnemu upływowi czasu.
Najnowszy model można pod tym kątem oceniać różnie, jednakże nie sposób powiedzieć o nim, że jest dla Volkswagena ryzykiem. W stylizacji samochodu da się oczywiście odnaleźć nowoczesne detale i kształty, ale całość jest zwyczajnie zachowawcza. Reflektory z charakterystyczną „łezką”, wspomniany przedni zderzak z kilkoma umieszczonymi w pionie „warstwami” lakierowanego w kolorze nadwozia tworzywa, czy przetłoczenie wzdłuż całej bocznej linii auta, nadające jej trochę ostrzejszego wyrazu, trochę przełamują taki styl nadwozia, ale go nie odmieniają. Designerskiego ryzyka tu nie ma, ale żeby było całkiem po staroświecku, też nie można tego o nowym kompakcie z Wolfsburga powiedzieć. Dotyczy to zarówno wersji hatchback, jak i kombi. Bohaterem tego materiału jest ta druga, wyposażona w jednolitrowy trzycylindrowy silnik o mocy 110 KM i w podstawowej wersji wyposażenia, nazwanej przez Volkswagena – chyba dla hecy – po prostu Golf.
Prezentację tego samochodu koniecznie należy zacząć od jego tylnej części, w tym przypadku nie można inaczej. Najważniejszy z punktu widzenia praktyczności, przestrzeni i walorów użytkowych każdego kombi, które nie sili się na to, aby być lifestylowym autem, jest bagażnik. W ósmej generacji Golfa spełnia prawie wszystkie wymagania, jakie można mu stawiać, chociaż jedna rzecz jest w nim trochę kontrowersyjna. W ogóle wnętrze samochodu zasługuje na takie określenie, ale jak wspomniałem, od bagażnika należy zacząć. Jest naprawdę pojemny, standardowo mieści 611 litrów bagażu, a po złożeniu dzielonej w proporcjach 1:3 tylnej kanapy nawet 1642 litry. Co istotne, jej złożenie nie powoduje powstania na powiększonej w ten sposób przestrzeni ładunkowej progu między podłogą bagażnika a oparciami kanapy. Testowany egzemplarz nie miał podłogi bagażnika umieszczanej wedle życzenia kierowcy na różnych wysokościach, mimo to wygospodarowano pod nią miejsce na koło dojazdowe, będące opcją za 430 złotych, i roletę. Na pochwałę zasługuje wykończenie bagażnika. Nie chodzi o wyszukane materiały, ponieważ oczywiście ich tam nie znajdziemy, jednak już samo otwieranie piątych drzwi auta daje wrażenie, że ta część samochodu została solidnie zmontowana i dobrze przygotowana na trudy eksploatacji.
Wspomniana kontrowersyjność przejawia się natomiast w braku prawdziwych schowków. Owszem, można tak traktować miejsce na koło zapasowe, bo rzeczywiście tworzy ono swoisty schowek, jednak w nowoczesnym kompaktowym kombi naprawdę przydałyby się pojemne skrytki nad podłogą bagażnika. Tymczasem mamy ich namiastkę. Poprzednia generacja Golfa Varianta, nawet w podstawowej wersji Trendline, miała standardowo montowane przegrody po lewej i prawej stronie przestrzeni bagażowej, dzięki czemu przewożenie mniejszych przedmiotów było łatwiejsze. Nowy model również takowe posiada, jednak wydzielone w ten sposób schowki, szczególnie ten z lewej strony, są po prostu sporo płytsze niż poprzednio i ich wyprofilowanie nie ułatwia przewożenia większych rzeczy. Winne jest tu wspomniane wcześniej miejsce na roletę, którą można zamocować właśnie w miejscu, gdzie znajdują się boczne schowki. Na szczęście nie brakuje uchwytów na torby z zakupami i zaczepów w podłodze. Na duże brawa zasługuje również standardowo stosowane rozwiązanie, pozwalające na złożenie oparć tylnej kanapy od strony bagażnika. Bardzo istotna w takim samochodzie ładowność, wynosząca w zależności od wersji od 427 do 608 kilogramów jest wystarczająca, tym bardziej że pełne załadowanie Golfa 1.0 TSI bagażem z pewnością nie poprawi jego osiągów. Te nie są najgorsze – o czym dalej – ale trzeba mieć świadomość, że 110-konny silnik nie poradzi sobie z w miarę dynamicznym napędzaniem zapakowanego po brzegi auta.
Kontynuując przechadzkę po wnętrzu kompaktowego Volkswagena i kierując się od strony bagażnika ku przodowi, napotkamy na dosyć wygodną kanapę, na której można spędzić nawet długą podróż bez narzekania na jej warunki. Tylne zagłówki da się wysunąć na tyle wysoko, żeby można było wygodnie oprzeć na nich głowę, a przestrzeni w tylnej części kabiny nie powinno zabraknąć dwóm dorosłym osobom. Należy jednak wspomnieć, że w porównaniu do na przykład nowego Seata Leona Sportstourer, jest jej zauważalnie mniej, czego winowajcą jest między innymi mniejszy o 17 mm rozstaw osi Volkswagena. Minusem, który dla kogoś może być zauważalny, jest brak w podstawowej wersji kieszeni w oparciach przednich foteli, w których można byłoby coś umieścić, a także konieczność dopłaty za gniazda USB-C dla pasażerów tylnej części kabiny. Pewien dyskomfort można odczuć również, gdy zasiądzie się na przednich fotelach. Otóż podstawowa wersja wyposażenia Golf z pewnością nie będzie dobrym wyborem dla osób mających problemy z kręgosłupem. Fotele są wygodne, jednak pozbawiono ich – nawet za dopłatą – możliwości regulacji podparcia lędźwiowego odcinka kręgosłupa. Kolejnym minusem jest wymóg dopłaty za możliwość regulacji wysokości fotela pasażera i podłokietnika. Poza tym, siedzeniom nie można zarzucić ani braku wygody na dłuższych dystansach, ani odpowiedniego trzymania bocznego w dynamiczniej przejeżdżanych zakrętach. To cieszy, podobnie jak łatwość przyjęcia odpowiedniej pozycji za kierownicą. Ma ona bardzo szeroki zakres regulacji w dwóch płaszczyznach, ale działa on dosyć opornie – trzeba włożyć sporo siły, aby w ogóle móc przestawić kierownicę i z tego co zauważyłem, jest to cecha wielu nowych modeli Grupy Volkswagena.
Jak ważna jest wygodna pozycja za kierownicą nowego Golfa, kierowca przekona się bardzo szybko, gdy zacznie korzystać z multimediów auta. Osoba nieuświadomiona z zasadami obsługi panującymi na desce rozdzielczej spędzi bowiem w fotelu sporo czasu, zanim w ogóle odjedzie. W zasadzie cała obsługa, poza elementami dającymi ustawiać się z poziomu kierownicy, odbywa się dotykowo i jest to rozwiązanie z jednej strony nowoczesne, z drugiej jednak mało wygodne. Na postoju można poświęcić dłuższą chwilę, aby na przykład wyregulować nawiew według potrzeb, na trasie jest to jednak już po prostu niebezpieczne. Mimo zastosowania skrótów, czyli dotykowych przycisków „wyjętych” z ekranu głównego i ulokowanych obok włącznika świateł awaryjnych, obsługa instrumentarium na centralnym ekranie niewiele na tym zyskuje. Testowany egzemplarz wyposażono w podstawowy system multimedialny z ekranem o przekątnej 8,25 cala, dzięki czemu korzystanie z niego było łatwiejsze. W odróżnieniu od bardziej rozwiniętego systemu, który miał testowany wcześniej Golf Style, mamy do dyspozycji dodatkowe pokrętła do chociażby bardzo łatwego i intuicyjnego sterowania głośnością systemu audio. To powoduje, że samochód wydaje się trochę przyjaźniejszy w obsłudze dla swojego kierowcy. Ten jednak niestety musi zagłębić się w czeluści systemu, chcąc ustawić działanie niektórych funkcji auta według swoich upodobań. Standardowo w Golfie zwanym Golf nie da się zmienić kolorów wyświetlacza, jest to możliwe dopiero od wyższej wersji wyposażenia Life. Ustawienie ulubionego koloru w menu, które standardowo mieni się w niebieskich odcieniach, mogłoby poprawić samopoczucie kierowcy, który zdenerwowany brakiem przycisków być może zakląłby pod nosem podczas korzystania z wyświetlacza na desce rozdzielczej.
Na pochwałę zasługuje wykończenie bagażnika. Nie chodzi o wyszukane materiały, ponieważ oczywiście ich tam nie znajdziemy, jednak już samo otwieranie piątych drzwi auta daje wrażenie, że ta część samochodu została solidnie zmontowana i dobrze przygotowana na trudy eksploatacji.
Taką formę sterowania multimediami, mimo że nie jest ona najlepszym rozwiązaniem, można jednak zaakceptować i się do niej po prostu przyzwyczaić. Szczęściem w nieszczęściu jest w tym przypadku to, że sama struktura menu jest przejrzysta, odnalezienie danego ustawienia nie wymaga korzystania z wbudowanej, elektronicznej instrukcji obsługi, a sam system działa szybko – z małymi wyjątkami. Przez cały okres testu ekran zawiesił się tylko dwa razy. Piszę „tylko”, ponieważ wspomniany wcześniej Leon czy choćby nowa Octavia pokazały, że może się to dziać znacznie częściej. Z reguły jednak multimedia Golfa działały dobrze i bez zbędnej zwłoki w reakcjach. Jeśli ktoś lubi wyświetlacze, znajdzie w aucie kolejny, nawet ważniejszy. Każdy Golf ósmej generacji ma w standardzie tak zwane cyfrowe zegary. Testowany egzemplarz miał ich wersję „mini”, co należy rozumieć jako brak wyświetlania zbędnych, rozpraszających uwagę informacji. Można ustawić jeden z trzech trybów pracy wirtualnych zegarów, ale tylko jeden z nich pozwala obserwować wskazania – nota bene mało czytelne – obrotów silnika. I o ile nie jestem fanem takich rozwiązań i wciąż uważam, że tradycyjne analogowe zegary są lepsze, o tyle muszę przyznać, że wyświetlacz w ich miejscu w testowanym Golfie sprawdził się podczas jazdy.
Wracając do kwestii poruszonej wcześniej dynamiki jazdy, trzeba jasno powiedzieć, że prezentowany Volkswagen z jednostką o mocy 110 KM to absolutne minimum jeśli chodzi o tę wersję nadwoziową. Golf 8 w wersji hatchback pozwala nabyć się w jeszcze słabszej odmianie o mocy 90 KM, ale uważam, że powinni się na nią decydować jedynie kierowcy, którzy praktycznie nie opuszczają miasta. Tymczasem, trzymając się wersji testowanej, należy podkreślić dwie kwestie. Pierwsza – auto wcale nie jest zawalidrogą, chociaż osiągami oczywiście nie porywa. Ciekawym porównaniem dla mnie była możliwość przesiadki do testowanego auta z Octavii, wyposażonej w ten sam silnik i tę samą skrzynię biegów. I porównanie to w zasadzie nie dało mi możliwości wskazania zwycięzcy. Osiągi i ogólne wrażenia z jazdy są tak bardzo zbliżone, że nie sposób wskazać faworyta, jeśli chodzi o dynamikę. Jedną rzecz jednak widać, a w zasadzie słychać wyraźnie. Ta sama jednostka napędowa w Golfie brzmi inaczej niż w Skodzie, co jest trochę zastanawiające, zważywszy na fakt, że nie może być mowy o na przykład jakichś większych różnicach w zastosowaniu materiałów wygłuszających. Dźwięk silnika w Volkswagenie jest jakby trochę bardziej wytłumiony, słychać go jakby trochę bardziej „w tle”. Różnicę zauważyłem jednak zapewne właśnie dlatego, że do Golfa przesiadłem się prawie że bezpośrednio z Octavii. Bardziej wyraźnie da się natomiast zauważyć różnice w kwestii pracy skrzyni biegów obydwu samochodów. Dźwignia zmiany biegów Volkswagena pracuje przyjemniej, z wyczuwalnym, ale nie za dużym oporem, dającym pewność załączenia biegu. Jej praca jest również bardziej precyzyjna. Jest to zauważalne i jeśli ma dla kogoś znaczenie, to należy stwierdzić, że Golf góruje pod tym względem nad czeskim rodzeństwem.
A teraz druga kwestia – zużycie paliwa. Nie da się oczywiście uniknąć ponownego porównania do Skody, ale w tym przypadku zwycięstwo Volkswagena nie jest już tak bezwarunkowe. Testowana Octavia 1.0 TSI swoją trasę testową pokonała na zdecydowanie większych, 18-calowych kołach, podczas gdy w Golfie zamontowano 16-calowe. Skoda musiała przejechać odcinek testowy w dosyć mroźnej atmosferze, a Volkswagen podczas tej próby ani trochę nie zmarzł. Dlatego też różnica 0,6 l/100 kilometrów na korzyść niemieckiego kompaktu nie jest niespodzianką. Ogólnie rzecz biorąc, przykład testowanego auta, które osiągnęło na koniec jazd wynik zużycia paliwa na poziomie 5,5 l/100 kilometrów pokazuje, jak bardzo oszczędne potrafią być silniki TSI Grupy Volkswagena, jeśli tylko im na to pozwolić. A jeśli umyślnie pozbawi się ich możliwości oszczędzania paliwa i zagoni do ostrej pracy, efekt będzie zależny od oczekiwań kierowcy. Dynamika jazdy jest wystarczająca, wyprzedzanie ciężarówek na trasie odbywa się sprawnie, w zasadzie poza wspomnianymi wcześniej wyjątkami mocnego obciążenia samochodu nie da on powodu do narzekania na osiągi. Jedynie krótko zestopniowane przełożenia sześciobiegowej skrzyni są czymś, co po prostu należy zaakceptować. Takie ich zestrojenie było wymogiem uzyskania wystarczających osiągów. Dla porządku napiszę – fabryka podaje, że do 100 km/h Golf Variant 1.0 TSI 110 KM przyspiesza w 10,5 s i osiąga maksymalnie 202 km/h.
Układ jezdny kompaktowego niemieckiego kombi nie daje absolutnie żadnych powodów do narzekania. Został zestrojony wystarczająco sprężyście, aby nie bujać nadwoziem na dłuższych nierównościach, a jednocześnie zapewnia komfortowy przejazd po różnego rodzaju niedoskonałościach nawierzchni. Gdybym miał wskazać jakieś jego słabe punkty, byłoby to chwilami zbyt twarde tłumienie dużych poprzecznych nierówności drogi. Jest to jednak cecha typowa dla zdecydowanej większości kompaktów, potrafiących bardzo dobrze pogodzić ze sobą dwie sprzeczności w postaci komfortu i dynamiki zawieszenia. Podczas szybkich przejazdów po szybkich łukach auto oczywiście się wychyla, natomiast kierowca nie ma wrażenia, że samochód traci stabilność i podsterowność może za chwilę okazać się zbyt natarczywa. Jest to tym bardziej godne pochwały, że testowany egzemplarz nie był wyposażony w wielowahaczowe tylne zawieszenie, a zwykłą belkę skrętną. Bardziej złożoną budowę tylnego zawieszenia mają wersje o mocy powyżej 150 KM. Świetny układ kierowniczy, dający dużą precyzję prowadzenia samochodu i szereg informacji zwrotnych o wyczynach kół przedniej osi, może nawet sprawiać wrażenie niedosytu spowodowanego niską mocą silnika. Ponieważ układy jezdny i kierowniczy wykazują duży talent do sprawnej jazdy, kierowcy lubiący czasem trochę dynamiczniej pojechać, będą odczuwać, że silnik nie nadąża możliwościami za resztą samochodu. Jest to jednak coś, z czym trzeba się pogodzić, wybierając tę wersję silnikową. Bardzo dobre prowadzenie auta czuć szczególnie w trasie, gdy przy wyższych prędkościach nie daje się on „przestawiać” na drodze podmuchom bocznego wiatru i zapewnia poczucie jazdy jakby trochę większym samochodem, niż takim, jakim Golf w rzeczywistości jest. Na pochwałę zasługuje także bardzo dobre wyciszenie pracy zawieszenia. Trochę gorzej jest pod tym względem jeśli chodzi o wytłumienie szumów opływającego nadwozie powietrza, ale nie jest to poziom nieakceptowalny. Można natomiast mieć pewne zastrzeżenia, jeśli chodzi o płaszczyznę finansową.
Podstawowa wersja wyposażenia Golfa ma w standardzie 15-calowe stalowe felgi, fotele bez regulacji odcinka lędźwiowego kręgosłupa, czy na przykład kierownicę i gałkę dźwigni zmiany biegów z tworzywa niepokrytego skórą. To nie brzmi dobrze przy cenie auta wynoszącej minimum 92 690 złotych. Ma za to bez dopłaty kilka systemów asystujących, takich jak asystent utrzymania auta na pasie ruchu, czy system awaryjnego hamowania, wirtualne zegary i bardzo dobrze oświetlające drogę reflektory LED. Trudno więc jednoznacznie ocenić/wycenić wartość auta. Kilka detali względem poprzedniej generacji modelu zmieniło się i da się to zauważyć, chociaż nie rzucają się one w oczy. Kamera cofania, jeśli jest na pokładzie, nie wysuwa się już ze znaczka Volkswagena na klapie bagażnika, a jest zamocowana na stałe przy tablicy rejestracyjnej. W schowku przed fotelem pasażera nie znajdziemy już – nawet w wersji Style – ani krzty materiału, za to plastiki na drzwiach z tyłu są nadal zauważalnie gorszej jakości, niż te z przodu. Ogólna jakość wykonania wnętrza samochodu jest natomiast na bardzo podobnym względem poprzednika poziomie. Pewną rysą na wizerunku modelu może być jednak fakt, że testowany egzemplarz już po niecałych 6000 kilometrów przebiegu miał zauważalnie wygnieciony bok siedziska fotela kierowcy.
Tak naprawdę nowy Volkswagen Golf Variant jest udaną kontynuacją poprzednich, bardzo zasłużonych pokoleń tego modelu. Bardzo dobrze się prowadzi i ma wystarczające, nawet w bazowej wersji silnikowej, osiągi. Zapewnia sporo przestrzeni użytkowej, mógłby mieć za to bogatsze wyposażenie seryjne dotyczące komfortu. Ceni się wysoko, ale to temat rzeka – kwestia ta dotyczy wielu współczesnych samochodów. Natomiast jeśli chcesz go nabyć, musisz uzbroić się w cierpliwość. Czas oczekiwania na zamówione do produkcji egzemplarze sięga już końca roku, a słychać głosy, że niedługo produkcja wskoczy już na 2022 rok. Nie jest to jednak wynikiem ogromnej popularności auta, a brakiem wystarczającej dostępności komponentów do jego produkcji. Z drugiej strony może to i dobrze, dzięki temu Golf kombi być może stanie się towarem choć trochę ekskluzywnym.
Tekst i zdjęcia: Arkadiusz Kucharski
PODSTAWOWE INFORMACJE
Rodzaj | Benzynowy, turbodoładowany, rzędowy, 3 cylindry, 12 zaworów |
Umieszczenie | Poprzecznie z przodu |
Rozrząd | Napędzany paskiem zębatym, DOHC, 4 zawory na cylinder |
Pojemność skokowa | 999 cm3 |
Średnica cylindra x skok tłoka | 74,5 x 76,4 mm |
Stopień sprężania | 10,3 : 1 |
Moc maksymalna | 81 kW (110 KM) przy 5500 obr/min |
Maksymalny moment obrotowy | 200 Nm w zakresie 2000-3000 obr/min |
Akumulator rozruchowy | 59 Ah |
Rodzaj | Na przednie koła |
Skrzynia biegów | Manualna 6-biegowa |
Przyspieszenie od 0 do 100 km/h | 10,5 s |
Prędkość maksymalna | 202 km/h |
W cyklu niskim WLTP (jazda miejska) | 7,3 l/100 km |
W cyklu mieszanym WLTP | 5,5 l/100 km |
W cyklu wysokim WLTP (jazda pozamiejska) | 4,8 l/100 km |
Przy 50 km/h na 5 biegu | 2,9 l/100 km |
Przy 120 km/h na 6 biegu | 4,3 l/100 km |
Przy 140 km/h na 6 biegu | 6,8 l/100 km |
Średnie na trasie pomiarowej | 5,0 l/100 km |
Średnie w teście na całym dystansie 1383 kilometrów | 5,5 l/100 km |
Pojemność zbiornika paliwa | 45 l |
Emisja CO2 w cyklu mieszanym WLTP | 126 g/km |
Norma emisji spalin | Euro 6 AP |
Zawieszenie przednie | Kolumny McPhersona z amortyzatorami gazowo-olejowymi, wahacze poprzeczne |
Zawieszenie tylne | Belka skrętna, sprężyny śrubowe, amortyzatory gazowo-olejowe |
Przekładnia kierownicza | Zębatkowa, wspomaganie elektromechaniczne |
Rodzaj opon samochodu testowanego | Zimowe |
Marka i model opon samochodu testowanego | Pirelli Snow Control 3 |
Rozmiar opon przednich | 205/55 R16 |
Rozmiar opon tylnych | 205/55 R16 |
Koło zapasowe | Dojazdowe (opcja za 430 złotych), opona Hankook S300 w rozmiarze T125/70 R18 99 M |
Oś przednia | Tarcze wentylowane |
Oś tylna | Tarcze lite |
Rodzaj czynnika chłodzącego | R-1234yf |
Pojemność układu | 460 g |
Rodzaj nadwozia | Samonośne |
Homologacja | 5-osobowa |
Długość | 4633 mm |
Szerokość bez lusterek zewnętrznych | 1789 mm |
Szerokość z lusterkami zewnętrznymi | 2073 mm |
Wysokość | 1498 mm |
Wysokość z otwartą pokrywą bagażnika | 2064 mm |
Prześwit | 134 mm |
Rozstaw osi | 2669 mm |
Rozstaw kół przednich | 1533 mm |
Rozstaw kół tylnych | 1503 mm |
Średnica zawracania | 10,1 m |
Pojemność bagażnika | 611-1642 l |
Długość przestrzeni bagażowej przy złożonej kanapie tylnej | 1845 mm |
Szerokość przestrzeni bagażowej | 1000 mm |
Szerokość wnętrza z przodu | 1471 mm |
Szerokość wnętrza z tyłu | 1440 mm |
Wysokość wnętrza od siedziska przedniego fotela do dachu | 1020 mm |
Masa własna | 1317 kg |
Ładowność | 533 kg |
Dopuszczalna masa całkowita | 1850 kg |
Dopuszczalne obciążenie dachu | 75 kg |
Dopuszczalna masa przyczepy z hamulcem | 1300 kg |
Dopuszczalna masa przyczepy bez hamulca | 650 kg |
Maksymalny nacisk na hak holowniczy | 80 kg |
Okres w miesiącach/Przebieg w kilometrach | Wartość rezydualna |
---|---|
12/30 000 | 71,2% |
24/60 000 | 61,0% |
36/90 000 | 52,5% |
48/120 000 | 44,6% |
60/150 000 | 37,9% |
Fot. Arkadiusz Kucharski