

















































































































Fot. Arkadiusz Kucharski
Fot. Arkadiusz Kucharski
Taki właśnie jest nowy Opel Astra L rocznik 2022. Przewidywalność w jego wykonaniu zaczyna się na właściwościach jezdnych, a kończy na ogólnej przyjemności z użytkowania. Nowa Astra 1.2 Turbo 130 KM z automatyczną skrzynią biegów i w topowej wersji Ultimate – jedziemy!
Mogłoby się wydawać, że zarówno tytuł, jak i krótki wstęp do tego tekstu są trochę jakby negatywne w odbiorze, jednak nic z tych rzeczy. Intencja co do tego była wręcz przeciwna. Jako że poprzednią generację kompaktowego Opla naprawdę bardzo lubiłem i ceniłem za całokształt, wspomniana pod pewnymi względami przewidywalność nowego modelu była dla mnie oczywista, jeszcze zanim odbyłem nim pierwszą jazdę. Spodziewałem się, że Opel, mimo iż najnowsza Astra nie jest tak do końca jego dziełem, będzie trzymał pewien poziom, do którego przyzwyczaił poprzedni model. Rzeczywiście, nie zawiodłem się.
Stworzona już zupełnie jako nowe auto, które z poprzednią generacją wspólny ma tylko znaczek i nazwę, Astra jest kompaktem zrobionym na dzisiejszą modłę. Powstała na płycie podłogowej EMP2, na której koncern Stellantis buduje podwaliny sukcesu swojej szerokiej oferty modelowej. I tak, jego świeżutkie dzieło w postaci prezentowanego tutaj hatchbacka, jest samochodem po pierwsze nowoczesnym, co oczywiste, ale z drugiej strony nie szokuje i nie sprawia wrażenia auta przekombinowanego. Sam wygląd, szczególnie w testowanej wersji Ultimate, szczytowej z całej oferty, jest jednym słowem sportowy. Obok tego samochodu przejechać obojętnie po prostu się nie da.
Początek października, kiedy to miałem okazję pobyć z nową Astrą trochę dłużej, to jeszcze nie był czas, kiedy na ulicach ten model na dobre się rozgościł. Dość powiedzieć, że zanim wsiadłem za kierownicę niemieckiego kompaktu, widziałem go na żywo na ulicy tylko jeden raz. Drugi raz zdarzyło się to podczas trwania tego testu. Tych samochodów w zasadzie na drogach jeszcze nie ma, dlatego też nie sposób dziwić się reakcji innych kierowców i przechodniów, którzy okazują zwyczajne zaciekawienie samochodem. Oczywiście wyraźnie pomagały w tym reklamy, w które ubrany był prezentowany egzemplarz, ale nawet gdyby nie one, czarny hatchback na 18-calowych felgach, z ostrymi liniami nadwozia i detalami zapożyczonymi z aut wyczynowych, robi najzwyczajniej w świecie wrażenie przez duże „W”. Jednym z takich smakowitych detali nadwozia jest trzecie światło stop, które przypomina te stosowane w autach ścigających się po torach, nie zaś rozwiązanie stosowane w autach drogowych.
Kolejnymi elementami, które moim zdaniem czynią całe nadwozie najnowszej Astry bardzo przyjemnym w odbiorze, są światła. Tylne, ze swoimi cienkimi świecącymi paskami i równie niewielkimi, ale wyraźnie świecącymi kierunkowskazami, są w swojej formie mistrzostwem świata w tym segmencie samochodów. Przednie reflektory zaś również mają w sobie tę nutę drapieżności w rysunku. Przy okazji – standardowe w tej wersji, adaptacyjne LED-owe światła pracują wyśmienicie. Takiej jakości oświetlenia drogi życzyłby sobie każdy kierowca. Jedynym minusem, który muszę wytknąć Oplowi jest fakt, iż włączanie adaptacyjnej pracy reflektorów odbywa się wyłącznie poprzez środkowy ekran multimediów, a powinno odbywać się za pomocą dźwigienki przy kierownicy. I znów przy okazji – dźwigienki do obsługi kierunkowskazów i wycieraczek to jak nic francuskie dzieło, które można znaleźć w innych modelach koncernu. Takich zapożyczeń jest zresztą w tym aucie więcej. 8-biegowa przekładnia automatyczna obsługiwana jest za pomocą niewielkiego przełącznika, który umiejscowiono na tunelu środkowym. To także nie jest nowość debiutująca w Astrze. Nie jest nią również przełącznik trybów jazdy, znajdujący się obok tego od skrzyni biegów. Takie wyliczanie kopiowania rozwiązań z innych modeli miałoby jednak większy sens, gdyby ktoś chciał koniecznie przyczepić się do czegoś na siłę. Obydwa rozwiązania się jednak w praktyce sprawdzają i nie można zarzucić im braku funkcjonalności.
Jako że mamy do czynienia z Oplem, nowością dla kogoś przyzwyczajonego do absolutnie standardowego, zwyczajnego i niczym nie zaskakującego pod względem obsługi kokpitu dowolnego modelu z dotychczas oferowanych, będzie na pewno deska rozdzielcza nowej Astry. Tutaj rzeczywiście nic nie jest jak kiedyś. Począwszy od dwóch ekranów, połączonych ze sobą dużą połacią czarnego błyszczącego plastiku i tworzących duży panel na desce rozdzielczej, poprzez kratki wentylacji i sterowanie nimi, a skończywszy na kierownicy – to w niczym nie przypomina dotychczasowych Opli. Od razu należy stwierdzić rzecz bardzo ważną, a w dzisiejszych samochodach stanowiącą czasem o decyzji zakupowej – multimedia nowej Astry, które kierowca obserwuje na obydwu ekranach, są wysokich lotów.
System nie jest przekombinowany, i chociaż ma wiele funkcji i możliwych ustawień, już po chwili da się po nim poruszać intuicyjnie i łatwo zapamiętać, który wirtualny guzik należy wcisnąć, aby wywołać dane ustawienie. Jest to zaleta samochodu, która daje szansę odnalezienia się w nowej Astrze nie tylko młodym kierowcom, na co dzień obeznanym ze smartfonami na szóstkę z plusem. I mimo że na pierwszy rzut oka cała obsługa auta wydaje się bardzo „trendy”, to rzeczywiście łatwo się w tym wszystkim odnaleźć nawet wtedy, gdy mowa o topowej wersji wyposażeniowej. Obsługę multimediów wydatnie ułatwiają przyciski umieszczone tuż pod ekranem, które dla odmiany nie są wirtualne, a najprawdziwsze. Ciekawą opcją jest możliwość przywołania według własnych upodobań pewnych skrótów do niektórych funkcji i wyświetlenia ekranu do sterowania nimi. Że takie rozwiązanie jest w tym samochodzie naprawdę potrzebne, można przekonać się podczas dłuższego kontaktu z nim. Mógłbym przeboleć fakt, że po każdorazowym włączeniu zapłonu trzeba wyłączać systemy asystujące w postaci tego służącego utrzymania samochodu na pasie ruchu, a także tego odpowiadającego za obserwację koncentracji kierowcy. Można ich przecież w ogóle nie wyłączać, jeśli ktoś lubi. Tak samo z systemem start-stop. Ale nigdy nie zaakceptuję faktu, że nowy Opel Astra L każe swojemu kierowcy za każdym razem wchodzić w ustawienia i w menu służącym wyborowi trybu komunikacji przełączać tryb pełnego zbierania przez auto danych jazdy i wysyłania ich nie wiadomo gdzie, na tryb prywatny, gdzie ani lokalizacja, ani inne dane jazdy nie są przetwarzane. Jeśli komuś jednak nie zależy na ochronie swojej prywatności, również to nie będzie dla niego problemem.
Obsługę multimediów wydatnie ułatwiają przyciski umieszczone tuż pod ekranem, które dla odmiany nie są wirtualne, a najprawdziwsze. Ciekawą opcją jest możliwość przywołania według własnych upodobań pewnych skrótów do niektórych funkcji i wyświetlenia ekranu do sterowania nimi.
Może być nim za to pewna funkcja auta, której nie da się wyłączyć, a która czasem potrafi podnieść człowiekowi ciśnienie. Opel zaimplementował do swojego nowego produktu rozwiązanie polegające na tym, że jeśli kierowca oddali się od auta na niewielką odległość i nie zostawi w środku kluczyka, samochód sam zablokuje zamki w drzwiach. Jest to potwierdzane akustycznym odgłosem, żeby kierowca nie miał wątpliwości co do zadziałania funkcji. Po zbliżeniu się do auta system reaguje odblokowaniem dostępu do niego. Wszystko super, tylko że w prawdziwym życiu funkcja nie zawsze się sprawdza i czasem niepotrzebnie powoduje naprzemienne zamykanie i otwieranie samochodu.
Testowany egzemplarz miał prawie wszystkie możliwe do zamówienia opcje dodatkowe, pozbawiono go jedynie fabrycznego haka holowniczego i pełnej skórzanej tapicerki. Tego drugiego jako wadę bym jednak nie traktował, ponieważ seryjne w tej wersji, elektrycznie sterowane fotele AGR (ten od strony pasażera pół-elektrycznie, ponieważ pochylenie oparcia i wysokość fotela nad podłogą ustawia się ręcznie), obszyte alcantarą to coś, czego nie zamieniłbym na inne. Są świetne. Bardzo wygodne i dobrze trzymające na zakrętach, do tego brak pełnego ich skórzanego obicia daje możliwość pozostawienia samochodu w upalny dzień w pełnym słońcu, bez przykrego późniejszego siadania na rozgrzanej tapicerce. Fotele są oczywiście seryjnie podgrzewane, tak jak i kierownica, której do ideału brakuje jedynie odrobinę grubszego wieńca, ale podczas jazdy nie odczuwa się tego negatywnie.
Wracając do multimediów należy podkreślić, że korzystanie z funkcji samochodu odbywa się głównie z udziałem wspomnianych ekranów. Ten za kierownicą, stanowiący cyfrowe zegary auta i mający przekątną 10”, nie może co ciekawe wyświetlać wskazań nawigacji satelitarnej, która kosztuje 3900 złotych i jest firmowana przez Tom-Tom. Funkcję tę przejmuje wyświetlacz przezierny, który dostajemy razem ze wspomnianą nawigacją, a którego wyświetlane na szybie czołowej informacje można ustawiać nietypowo za pomocą joysticka, służącego również do ustawiania lusterek zewnętrznych. W słoneczny dzień bez trudu da się zauważyć, że szyba czołowa Opla jest podgrzewana, ponieważ widać umieszczone w niej druciki do przewodzenia prądu. Jest to wyposażenie standardowe, którego w tym aucie mamy mnóstwo. Nie trzeba dopłacać ani za panoramiczny dach, ani za szereg asystentów wspomagających kierowcę podczas jazdy, ani za wspomniane reflektory pikselowe IntelliLux.
W cenie są również opisywane fotele AGR, 18-calowe felgi z oponami w rozmiarze 225/40 R18, czy świetne w codziennym życiu kamery 360 stopni z możliwością wyświetlania obrazu z otaczającego samochód obszaru. Te ostatnie obowiązkowym wyposażeniem nowego Opla Astry jednak być wcale nie musiały, ponieważ wymiary samochodu nie utrudniają jego parkowania. Auto mierzy 4374 mm długości, 1860 mm szerokości i jest wysokie na 1441 mm. To standardowe rozmiary w tej klasie samochodów i manewrowanie nie tak przecież dużym Oplem trudnością nie jest absolutnie żadną. Tutaj mała uwaga – kamera tylna, która służy do obserwacji otoczenia za autem, po zmroku okazuje się zupełnie nieprzydatna. System albo nie ma takiej funkcji, albo w testowanej Astrze nie działała ona w ogóle, aby obraz na centralnym wyświetlaczu był rozjaśniany do maksimum podczas pracy kamery po zmroku. Swoje trzy grosze dorzucają tutaj słabe światła cofania, umieszczone nisko w tylnym zderzaku, na jego środku, zespolone pod jednym kloszem ze światłem przeciwmgłowym. Przy okazji – tylko raz, ale jednak zdarzyło się podczas testu, że system multimedialny zawiesił się po wrzuceniu wstecznego biegu i wyświetleniu na centralnym ekranie obrazu z kamery cofania. Problem rozwiązało wyłączenie i ponowne włączenie zapłonu.
Widoczność z wnętrza Astry jest dobra, jedynie jeśli ktoś lubi duże szyby w aucie, z nisko poprowadzoną dolną ich linią, może nie być zadowolony. Pozycja za kierownicą nie daje powodów do narzekania, zakres regulacji foteli i kierownicy jest bardzo duży, ale jakby ich nie ustawić, nie da się nie mieć wrażenia, że to auto jest tak narysowane, że jego cechy praktyczne w postaci widoczności z wnętrza nie były priorytetem. Ogólna praktyczność nowego kompaktowego Opla jest dobra. Bagażnik jest wystarczający i ma pojemność od 422 do 1339 litrów. Kanapę tylną można złożyć, jest dzielona w proporcji 1:3 i ma praktyczny otwór do przewożenia długich przedmiotów. Podłoga bagażnika jest seryjnie dwustopniowa, więc po otwarciu tylnej klapy człowiek zaczyna zastanawiać się, gdzie tu widać wspomniane 422 litry pojemności. Dopiero po uniesieniu górnej podłogi widać, że pod nią znajduje się jeszcze sporo przestrzeni. Auto nie może być wyposażone fabrycznie w koło zapasowe, ale przewidziano na nie miejsce.
Bagażnik jest wystarczający i ma pojemność od 422 do 1339 litrów. Kanapę tylną można złożyć, jest dzielona w proporcji 1:3 i ma praktyczny otwór do przewożenia długich przedmiotów.
Swobody na przednich fotelach nie zabraknie nikomu, z tyłu również nie jest jej mało, jednak seryjny w wersji Ultimate dach panoramiczny zabiera kilka centymetrów znad głów pasażerów, a poczucia przestronności nie poprawia czarna podsufitka. Nowy Opel Astra nie ma dużych kieszeni w drzwiach bocznych, nie dysponuje także pojemnym schowkiem w desce rozdzielczej przed fotelem pasażera. Nadrabia za to bardzo głębokim schowkiem w przednim podłokietniku i nie mniej pokaźnym na smartfon, który może być ładowany indukcyjnie (standard w tej wersji), a także praktyczną skrytką znajdującą się pod centralną kratką wentylacji. Na tunelu środkowym przewidziano także dwa uchwyty na napoje. Pasażerowie tylnej kanapy również mają swoje zagłębienia na kubki czy butelki, które umieszczono w tylnym podłokietniku. Na plus nowej Astrze należy zaliczyć niski tunel środkowy z tyłu, który nie będzie przeszkadzał piątemu pasażerowi podczas podróży. Inna sprawa, że trójka dorosłych na kanapie to w zasadzie rozwiązanie transportowe nie na dłuższą metę, czego Opel nie ukrywa, tak a nie inaczej wyprofilowując jej siedziska.
Pod maską testowanego auta zagościł nowy silnik 1.2 Turbo o mocy 130 KM i momencie obrotowym 230 Nm. W wielkim skrócie można powiedzieć, że to będzie chyba najpopularniejszy wybór wśród klientów. Praca trzycylindrowego silnika na niskich i średnich obrotach jest nawet przyjemna dla ucha, jedynie na wysokich słychać, że jednostka trochę się męczy, aby zapewnić sprawne napędzanie niemieckiego kompaktu, który w tej wersji waży 1296 kilogramów. Maksymalny moment obrotowy dostępny jest już od 1750 obr/min, co wyraźnie pomaga silnikowi w rozpędzaniu Astry, jednak trzeba sobie jasno powiedzieć, że jeśli ktoś oczekuje ponadprzeciętnej dynamiki, powinien szukać gdzie indziej. Podczas normalnej jazdy, takiej niespiesznej, ale też niekoniecznie leniwej, nie ma się do czego przyczepić. Jedynie reakcja na mocne wciśnięcie pedału gazu, poza sportowym trybem jazdy, jest trochę opóźniona. Dopiero gdy na drodze zaistnieje sytuacja, w której kierowca chciałby zdecydowanie i szybko zwiększyć prędkość, widać, że silnik ma z tym problem.
Maksymalny moment obrotowy dostępny jest już od 1750 obr/min, co wyraźnie pomaga silnikowi w rozpędzaniu Astry, jednak trzeba sobie jasno powiedzieć, że jeśli ktoś oczekuje ponadprzeciętnej dynamiki, powinien szukać gdzie indziej.
Nie pomaga tu automatyczna 8-biegowa przekładnia, która w 90% sytuacji na drodze działa bezbłędnie, nie szarpie i zmienia biegi w odpowiednim momencie. Jednak gdy trzeba z auta wycisnąć maksimum możliwości, bywa, że nie działa płynnie, powodując szarpanie podczas zmiany biegów. To samo może się zdarzać podczas przełączania z trybu jazdy do przodu i do tyłu (i na odwrót) podczas na przykład manewrów na parkingu. Szarpnięcia te nie są mocno wyczuwalne, ale występują i należy to odnotować. Co ciekawe, przekładnia chyba nie jest nastawiona na maksymalne możliwe oszczędzanie paliwa. Ósmy bieg załączany jest – nawet w trybie Eco – dopiero przy około 105 km/h, chociaż z obrotów silnika wynika, że można zrobić to wcześniej. Kierowca na szczęście ma na to wpływ, ponieważ przy kierownicy umieszczono przełączniki do ręcznej zmiany biegów.
Mistrzem dynamiki nowa Astra 1.2 Turbo nie jest, nie jest również mistrzem oszczędności. W tym drugim stwierdzeniu jest jednak pewna ironia, ponieważ wyniki spalania tego auta podczas testu są jakby nie patrzeć świetne. Po prostu mając świadomość, że większe auta z mocniejszymi i czterocylindrowymi silnikami bywają pod tym względem lepsze, człowiek automatycznie ocenia wyniki zużycia paliwa prezentowanej Astry jako coś, co mogłoby być trochę lepsze. Na przykład testowana Skoda Octavia 1.5 TSI o mocy 150 KM zużywała średnio jednak trochę mniej paliwa. Ale to już czepianie się, ponieważ osiągnięte przez Opla na trasie testowej spalanie na poziomie 5,8 l/100 kilometrów to wynik z gatunku tych jak najbardziej do naśladowania.
A gdy już zapomnisz o silniku, zużyciu paliwa, multimediach i bogatym wyposażeniu tego auta, skoncentruj się wreszcie na jednym – na czystej przyjemności z jazdy. Tę nowy Opel Astra, w swojej już siódmej generacji L, zapewnia w sposób niewyczerpany. To, jak pracuje zawieszenie tego samochodu, to coś nawet lepszego niż praca zawieszenia poprzedniego modelu, którą osobiście tak wychwalałem podczas testów egzemplarzy starszej generacji. Zarówno tam, jak i tu doceniam świetne wyciszenie odgłosów pracy podwozia, do tego w nowym modelu okraszone taką ostrością w reakcjach, ale zupełnie nieprzesadzoną, że chciałoby się po prostu jechać i jechać… Wspomniane już duże koła powodują oczywiście, że stosunkowo sztywne, ale w przyjemny sposób jędrne zawieszenie, na gorszych nawierzchniach musi powodować większe wstrząsy, jednak nigdy nie ma się wrażenia, że w tym aucie za bardzo trzęsie. Kierowca cały czas czuje, że koła nawet na chwilę nie tracą kontaktu z nawierzchnią, że układ kierowniczy, mimo iż pracujący trochę za lekko w trybach jazdy Eco i Normalnym, przekazuje informacje, co te koła wyczyniają. W trybie Sport, gdy wyostrza się nie tylko praca układu kierowniczego, ale także szybkość i sposób reakcji na gaz, chciałoby się pomarzyć o tym, że Opel reaktywuje wymarłą Astrę OPC i sprawi, że dostaniemy wyśmienitego w tej klasie hatchbacka z gatunku tych najostrzejszych. Nawet jednak teraz, „zwykła” z pozoru wersja Ultimate z niezbyt mocnym silnikiem, podczas jazdy potrafi dać dużo radości, która będzie spowodowana głównie przez to, jak zachowuje się układ jezdny tego samochodu. Tutaj nie ma co owijać w bawełnę – ten samochód to jedno z najlepiej prowadzących się aut w segmencie. Jest naprawdę w ścisłym topie pod tym względem.
Z nowej Astry zniknęła pewna „staroświeckość” poprzedniego modelu. Jednak jeśli mam być szczery, przebywając za kierownicą tego auta nie sposób tęsknić za poprzednim kompaktowym Oplem. Ten aktualny ma wszystko, żeby odnieść rynkowy sukces. Jeśli dla kogoś taka codzienna, zdawałoby się zwykła jazda samochodem miałaby kiedyś przerodzić się w pasję, a nie dysponuje on ogromem środków na nowy samochód, niech zajdzie do salonu Opla. Może niekoniecznie po testowaną tutaj wersję, która wymaga wyłożenia horrendalnych pieniędzy. Egzemplarz testowy to zestawienie cyferek w cenniku, które prezentuje się tak: 159 090 złotych. Mimo że ma prawie kompletne wyposażenie, to uważam, że i tak nie jest wart takich pieniędzy. Nie z tym silnikiem. Ale gdyby poprzestać na niższej wersji wyposażenia i zrezygnować z automatycznej skrzyni biegów, to za 129 900 złotych można mieć równie drapieżnie wyglądającą Astrę GS Line. Oczywiście to nadal dużo pieniędzy jak za takie auto, natomiast jeśli kogoś stać i rzeczywiście świadomie chce wydać swoje pieniądze na nową Astrę, niech wydaje. Ten Opel na pewno postara się nabywcy odpowiednio odwdzięczyć. Natomiast jeśli chodzi o stronę flotową, jestem całkowicie spokojny o ten model. Gdy tylko w sprzedaży pojawi się wersja kombi, Astra w branży zrobi swoje.
Tekst i zdjęcia: Arkadiusz Kucharski
Podziękowania dla firmy Jastrzębski, autoryzowanego dealera Opla z Siedlec, za pomoc w realizacji materiału.
PODSTAWOWE INFORMACJE
Oznaczenie kodowe | EB2ADTS |
Rodzaj | Benzynowy, turbodoładowany, 3 cylindry, 12 zaworów |
Umieszczenie | Poprzecznie z przodu |
Rozrząd | DOHC, 4 zawory na cylinder |
Pojemność skokowa | 1199 cm3 |
Średnica cylindra x skok tłoka | 75,0 x 90,5 mm |
Stopień sprężania | 10,5 : 1 |
Moc maksymalna | 96 kW (130 KM) przy 5500 obr/min |
Maksymalny moment obrotowy | 230 Nm przy 1750 obr/min |
Olej silnikowy | SAE 0W-20 |
Pojemność układu smarowania wraz z filtrem | 3,5 l |
Pojemność układu od oznaczenia min do max na miarce bagnetu | 1,1 l |
Akumulator rozruchowy | Exide 70 Ah |
Rodzaj | Na przednią oś |
Skrzynia biegów | Automatyczna 8-biegowa |
Przyspieszenie od 0 do 100 km/h | 9,7 s |
Prędkość maksymalna | 210 km/h |
W cyklu niskim WLTP (jazda miejska) | 7,4 l/100 km |
W cyklu mieszanym WLTP | 5,8 l/100 km |
W cyklu wysokim WLTP (jazda pozamiejska) | 5,0 l/100 km |
Przy 90 km/h na 7 biegu | 3,7 l/100 km |
Przy 120 km/h na 8 biegu | 5,5 l/100 km |
Przy 140 km/h na 8 biegu | 6,8 l/100 km |
Średnie na trasie pomiarowej | 5,8 l/100 km |
Średnie w teście na dystansie 483 km | 5,6 l/100 km |
Pojemność zbiornika paliwa | 52 l |
Zasięg według średniego zużycia paliwa na trasie testowej | 897 km |
Emisja CO2 w cyklu mieszanym WLTP | 131 g/km |
Norma emisji spalin | Euro 6 |
Zawieszenie przednie | Kolumny McPhersona z amortyzatorami gazowo-olejowymi, wahacze poprzeczne, stabilizator |
Zawieszenie tylne | Belka skrętna, sprężyny śrubowe, amortyzatory gazowo-olejowe, stabilizator |
Przekładnia kierownicza | Zębatkowa, wspomaganie elektromechaniczne |
Rodzaj opon samochodu testowanego | Letnie |
Marka i model opon samochodu testowanego | Michelin Primacy 4 |
Rozmiar opon przednich | 225/40 R18 92 Y |
Rozmiar opon tylnych | 225/40 R18 92 Y |
Koło zapasowe | Brak (w standardzie zestaw naprawczy) |
Zalecane ciśnienie w oponach przedniej osi przy standardowym obciążeniu | 2,3 bara |
Zalecane ciśnienie w oponach tylnej osi przy standardowym obciążeniu | 2,1 bara |
Zalecane ciśnienie w oponach przedniej osi przy maksymalnym obciążeniu | 2,3 bara |
Zalecane ciśnienie w oponach tylnej osi przy maksymalnym obciążeniu | 3,0 bara |
Oś przednia | Tarcze wentylowane |
Oś tylna | Tarcze lite |
Rodzaj czynnika chłodzącego | R-1234yf |
Pojemność układu | Brak danych |
Rodzaj nadwozia | Samonośne |
Homologacja | 5-osobowa |
Długość | 4374 mm |
Szerokość z rozłożonymi lusterkami zewnętrznymi | 2062 mm |
Szerokość ze złożonymi lusterkami zewnętrznymi | 1860 mm |
Wysokość | 1441 mm |
Rozstaw osi | 2675 mm |
Zwis przedni | 906 mm |
Zwis tylny | 1004 mm |
Średnica zawracania | 10,51 m |
Pojemność bagażnika | 422-1339 l |
Długość przestrzeni bagażowej przy rozłożonej kanapie tylnej | 795 mm |
Długość przestrzeni bagażowej przy złożonej kanapie tylnej | 1589 mm |
Szerokość przestrzeni bagażowej między nadkolami | 1020 mm |
Masa własna | 1296 kg |
Ładowność | 584 kg |
Dopuszczalna masa całkowita | 1880 kg |
Dopuszczalne obciążenie dachu | 75 kg |
Dopuszczalna masa przyczepy z hamulcem | 1250 kg |
Dopuszczalna masa przyczepy bez hamulca | 680 kg |
Poniższe informacje są aktualne na dzień ich publikacji i mogą nie uwzględniać promocji stosowanych przez importera/dealera.
Wymiana oleju silnikowego | Według wskazań komputera pokładowego, nie rzadziej niż co 15 000 km lub co 1 rok |
Przegląd okresowy | Według wskazań komputera pokładowego, nie rzadziej niż co 15 000 km lub co 1 rok |
Przegląd powłoki lakierowej | Podczas każdego przeglądu okresowego |
Dostępne są różne konfiguracje pakietów przeglądów okresowych w połączeniu z usługą Opel Assistance. Okres obowiązywania pakietów od 1 roku do 8 lat, przebieg od 20 do 200 tysięcy kilometrów, cena brutto od 599 do 14 388 złotych. Dokładne informacje można znaleźć w cenniku programu FlexCare dostępnym poniżej.
Na podzespoły | 2 lata bez limitu kilometrów |
Na powłokę lakierową | 2 lata bez limitu kilometrów |
Na perforację korozyjną nadwozia | 12 lat bez limitu kilometrów |
Gwarancję można wydłużyć poprzez zakup usług dodatkowych w postaci pakietów Opel FlexCare, o których mowa powyżej.
Program serwisowy dla klientów flotowych Service4Fleet | Przystąpienie do programu jest bezpłatne. |
Okres w miesiącach/Przebieg w kilometrach | Wartość rezydualna |
---|---|
12/30 000 | 81,6% |
24/60 000 | 69,7% |
36/90 000 | 60,0% |
48/120 000 | 51,9% |
60/150 000 | 45,2% |
Fot. Arkadiusz Kucharski
Prezentowany Opel Insignia 2.0 Diesel to przedstawiciel samochodów spełniających się przede wszystkim jako środek transportu na długim dystansie. Przeprowadzony w 2020 roku lifting w stylu Opla, czyli bardzo delikatny, nie zmienił charakteru tego auta. W trasie sprawdza się on wciąż najlepiej.
Gdy w maju 2017 roku miałem możliwość pojeździć przez kilka dni całkowicie nową Insignią jeszcze przed jej oficjalną premierą na polskim rynku, czas ten dał mi możliwość poznania średniej klasy Opla jako samochodu wręcz stworzonego do połykania dużej liczby kilometrów na długich trasach. Wersja Grand Sport z silnikiem 2.0 Diesel o mocy wtedy jeszcze 170 KM, zużyła w całym teście 4,9 l/100 km, dając się poznać jako auto nie tylko bardzo oszczędne, ale i bardzo dobrze jeżdżące. Chwaliłem zdolności układu jezdnego do zapewnienia kierowcy zarówno bardzo dobrych wrażeń, odbieranych jako przyjemność z szybszej jazdy, jak i świętego spokoju na gorszych nawierzchniach. Nowa Insignia zyskała również dużą przestronnością wnętrza i dobrymi osiągami, okupionymi wspomnianym, wręcz symbolicznym zużyciem paliwa. Co się zmieniło po prawie czterech latach od tamtego testu? Jakieś różnice da się znaleźć, mimo że to przecież wciąż (prawie) taki sam samochód.
Z „twarzy” nowy Opel Insignia zmienił się tyle, o ile. Miłośnicy motoryzacji, a szczególnie tej konkretnej marki, bez trudu stwierdzą, że Opel patrzy na świat poprzez nowe reflektory, ma nowy zderzak i atrapę chłodnicy, jednak zmiany są nieduże. Wnętrze samochodu także nie pokazuje ostentacyjnie, że Insignia przeszła jakąś odmładzającą kurację. W zasadzie jedynymi elementami, które dają na pierwszy rzut oka do zrozumienia, że siedzimy w aucie po liftingu, są ekran systemu multimedialnego o przekątnej 8 cali i nowym menu, atrakcyjniejszym dla oka niż to zastosowane w poprzednim systemie, a także na wpół cyfrowe zegary z możliwością wyświetlania bardzo wielu mniej lub bardziej przydatnych informacji. Zegary nie są całkowicie cyfrowe, ponieważ pozostawiono analogowe obrotomierz i wskaźniki temperatury cieczy chłodzącej i poziomu paliwa. Nota bene, nowy system multimedialny na ostatnim etapie produkcji miała również Insignia sprzed liftingu. Obecnie szukanie poszczególnych funkcji w menu jest łatwiejsze, grafika systemu jak i czytelność ekranu są na wysokim poziomie, a co ciekawe, wyświetlacz ani trochę nie wystaje z deski rozdzielczej, jak ma to miejsce w wielu obecnie produkowanych samochodach. Generalnie można śmiało stwierdzić, że cała wizualna modernizacja nowej Insignii była przeprowadzona w sposób znany nam już wcześniej na przykład z Astry, czyli mocno nienachalny.
Testowana wersja GS Line+ jest bardzo bogato wyposażona, dlatego też jest co w aucie ustawiać i wedle własnych upodobań konfigurować. Standardowym wyposażeniem tej odmiany jest nawigacja satelitarna, system audio Bose z ośmioma głośnikami, matrycowe reflektory LED, podgrzewane i wentylowane, wykończone skórą fotele z regulacją długości siedziska i jego nachylenia. Ten dla kierowcy ma funkcję regulacji stopnia trzymania bocznego, masażu i pamięć dwóch ustawień. Do tego podgrzewana kierownica, przyciemniane tylne szyby, bezprzewodowe ładowanie telefonu w podłokietniku, czarna podsufitka i szereg systemów asystujących, których pracę można regulować. Opel potrafi wykrywać pieszych i sygnalizować ich zauważenie odpowiednią kontrolką, oczywiście sam utrzyma się na pasie ruchu, i co najważniejsze zrobi to w sposób nienachalny. System Lane Keep Assist działa z takim wyczuciem, a przy tym tak skutecznie, że nawet gdyby pod ręką, obok dźwigni zmiany biegów, nie było oddzielnego przycisku do jego dezaktywacji, niekoniecznie od razu po uruchomieniu silnika szukałbym takiej możliwości. Po dokupieniu za 2900 zł Pakietu Asystent Kierowcy 1, Insignia będzie ostrzegać o pojazdach w martwym polu widzenia lusterek zewnętrznych, o poprzecznym ruchu pojazdów podczas wyjeżdżania tyłem na przykład z miejsca parkingowego, czy oświetlać przestrzeń obok auta po otwarciu drzwi. A jeśli ktoś lubi, może nie żałować 4900 złotych i wydać je na Pakiet Asystent Kierowcy 3. Wtedy jego Insignia, za pomocą bardzo dobrze działającego, płynnie hamującego i przyspieszającego aktywnego tempomatu z funkcją asystenta hamowania, będzie poruszać się na stworzonych dla niej długich trasach w pewien sposób – można by rzec – autonomicznie. W cenie tego pakietu nabywca dostanie także ciekawie rozwiązany wyświetlacz przezierny, którego działanie można w dużym stopniu konfigurować poprzez wybór informacji rzucanych na szybę czołową.
W zakrętach czuć, że Opel lekkim samochodem nie jest, waży bowiem standardowo minimum 1540 kilogramów, ale czuć również, że jest autem absolutnie stabilnym.
Liczba elementów wyposażenia standardowego i opcjonalnego jest oczywiście znacznie większa. Testowany egzemplarz dobrze radził sobie w rozpieszczaniu kierowcy, a nocą bezpieczeństwo i komfort jazdy zauważalnie poprawiały wspomniane matrycowe reflektory. Ich działanie jest praktycznie bezbłędne, system tak steruje pracą poszczególnych diod, że nie zdarzyło się, aby kierowcy jadący z naprzeciwka mrugali światłami drogowymi, dając do zrozumienia, że są oślepiani. Jest jednak duża łyżka dziegciu w tej świetlnej beczce miodu. Otóż samo włączanie i wyłączanie automatycznej pracy świateł drogowych odbywa się za pomocą przycisku na dźwigience kierunkowskazów. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że po aktywacji systemu nie da się go w prosty sposób wyłączyć. Jeśli jedziemy z włączonymi światłami drogowymi z uruchomioną automatyką ich pracy, aby ją dezaktywować musimy nacisnąć wspomniany przycisk na dźwigience i pociągnąć ją do siebie, ponieważ samo naciśnięcie przycisku tylko wyłącza automatykę pracy diod, a nie światła drogowe. Gdyby więc okazało się, że matrycowe reflektory jednak oślepiają innych uczestników ruchu i chcielibyśmy przełączyć światła drogowe na mijania, to przez krótką chwilę będziemy oślepiać kierowcę jadącego z naprzeciwka jeszcze mocniej. Szkoda, bo można było to rozwiązać inaczej.
Opel Insignia Grand Sport z pewnością nie jest motoryzacyjnym chucherkiem. Przy długości nadwozia wynoszącej 4897 mm mamy do czynienia z prawie pięciometrową limuzyną, z tym że można w niej dużo wygodniej niż w klasycznym sedanie pakować się na przykład na urlop, ponieważ tylna szyba otwiera się wraz z klapą bagażnika. Ten ma jednak pojemność niezbyt zachwycającą jak na auto tej wielkości, bo tylko od 490 do 1450 litrów. Pozycjonowana niżej, również będącą liftbackiem najnowsza Octavia, dla porównania może zabrać ze sobą od 600 do 1555 litrów bagażu. Tak więc jeśli ktoś poszukuje auta typowo rodzinnego, powinien spoglądać raczej w kierunku wersji kombi, która u Opla nazywa się Sports Tourer i dysponuje bagażnikiem o pojemności od 530 do 1665 litrów. Na szczęście jeśli chodzi o kabinę pasażerską, powodów do narzekania nie ma. Dla czterech dorosłych osób samochód będzie bardzo wygodnym i przestronnym środkiem transportu, na upartego piąta osoba również na dłuższą trasę może się w aucie ulokować, jednak tunel środkowy i brak wyprofilowania tylnej kanapy w środkowej jej części mogą przeszkadzać. Przeszkadzać może również, ale tylko osobom o ponadprzeciętnym wzroście, poprowadzenie linii dachu w tylnej części kabiny. Z profilu Opel Insignia Grand Sport jest narysowany dynamicznie, ale ma to swoją cenę i należy o tym pamiętać. Na pocieszenie, pasażerowie, którzy będą dotykać głową podsufitki, nie zmarzną przy niskich temperaturach otoczenia, ponieważ tylna kanapa jest w tej wersji podgrzewana.
Dla swoich pasażerów Opel przewidział kilka praktycznych miejsc do przechowywania podręcznych, przydatnych w podróży rzeczy. W drzwiach przednich są duże schowki, w konsoli środkowej dwa miejsca na napoje i jeden spory schowek. W podłokietniku również mamy sporo miejsca i oddzielną kieszeń do bezprzewodowego ładowania telefonu, a obok gniazdo na kartę SD, dwa porty USB i wejście AUX. Szkoda tylko, że Opel nie przewidział możliwości korzystania z gniazda 12V – takiego w kabinie samochodu po prostu nie ma. Minusem jest również to, że z listy wyposażenia nowej Insignii zniknęło gniazdo 230V, które można było mieć w modelu przed modernizacją. Zastanawia również, że przy tej cenie samochodu nie można było pomyśleć o tym, aby wspomniane schowki, na przykład w drzwiach, były wyściełane jakimś materiałem.
Układ jezdny Opla obecnie nie jest już nastawiony na kompromis i szalę zwycięstwa na swoją stronę przechylają takie jego cechy, które odpowiadają za dynamikę, nie za komfort resorowania. Standardowo wersja GS Line+ ma w wyposażeniu 20-calowe felgi aluminiowe, egzemplarz testowy poruszał się jednak na kołach o dwa rozmiary mniejszych. Mimo to czuć wyraźnie, że zawieszenie aktualnej Insignii jest sztywniejsze, niż miało to miejsce w modelu sprzed modernizacji. Ma to oczywiście swoje plusy i minusy, jednakże biorąc pod uwagę fakt, jak dobrze wyważonym autem była poprzednia Insignia – i to niezależnie od rodzaju i stanu nawierzchni, po której się poruszała – obecna edycja dużego Opla łapie na drodze więcej minusów. Z układu jezdnego zniknęła pewna uniwersalność, którą mają inne modele marki, jak chociażby Astra czy Grandland X. Obecnie Insignia zestawiona z dużymi kołami, na drodze jeździ naprawdę świetnie, ale musi to być równa droga. Nierówności wzdłużne i ogólnie rzecz biorąc te mniejsze są filtrowane bardzo dobrze, ale już poprzeczne potrafią wstrząsnąć samochodem na tyle, aby kierowca wiedział, że może warto trochę zwolnić, na przykład przed torami tramwajowymi. Z całą pewnością są kierowcy, którzy lubią taką charakterystykę pracy układu jezdnego, i z całą pewnością jest ich wielu. Mam tylko wątpliwości, czy idą oni do salonu po samochód w stylu Opla Insignii.
Przy długości nadwozia wynoszącej 4897 mm mamy do czynienia z prawie pięciometrową limuzyną, z tym że można w niej dużo wygodniej niż w klasycznym sedanie pakować się na przykład na urlop, ponieważ tylna szyba otwiera się wraz z klapą bagażnika.
Nie marudząc jednak zanadto spieszę poinformować, że gdy Opel jedzie po w miarę równiej lub idealnie równiej drodze, jest tą Insignią, do której ja osobiście jestem przyzwyczajony. Prowadzi się świetnie, jego układ kierowniczy – ustawiony w tryb pracy sportowej, o czym za chwilę – nie pracuje zbyt lekko i daje poczuć, co aktualnie robią przednie koła, jest przy tym bardzo bezpośredni w działaniu. Do pełni szczęścia kierowcy brakuje jedynie możliwości opuszczenia fotela trochę niżej – wersje bez elektrycznego sterowania zapewniają jeszcze lepszą pozycję za kierownicą dla osoby, która lubi siedzieć jak najbliżej asfaltu. W zakrętach czuć, że Opel lekkim samochodem nie jest, waży bowiem standardowo minimum 1540 kilogramów, ale czuć również, że jest autem absolutnie stabilnym. Nieunikniona podsterowność oczywiście występuje, jednak samochód w swoich reakcjach jest tak przewidywalny, że można jeździć nim „na wyczucie” nawet bardzo szybko, bez obaw o to, że auto podczas dynamiczniejszych manewrów wywinie za chwilę jakiś nieprzewidziany numer i postawi kierowcę w sytuacji podbramkowej. Na szczęście pewna cecha układu jezdnego Insignii pozostała – ta przewidywalność reakcji i zachowania samochodu, dająca pewność prowadzenia w każdych warunkach. Kierowcy lubiący mieć jak największy wpływ na zachowanie samochodu mogą skorzystać z możliwości wyboru trybów jazdy, których jest trzy. Pierwszy, oznaczony w komputerze pokładowym jako „Wyc.”, był w pierwszej chwili dla mnie pewną zagadką. Wiedząc, że kolejne dwa nazywają się Normalny i Sport, odgadłem, że Oplowi chodzi o najbardziej łagodny tryb, służący do spokojnego przemieszczania się z nastawieniem na oszczędzanie paliwa. Spełnia on swoją rolę, chociaż samochód w tym trybie jazdy absolutnie nie jest leniem. Przełączenie w tryb sportowy oczywiście wyostrza reakcje na dodanie gazu czy skręt kierownicą, jednakże nawet w najspokojniejszym ustawieniu Insignia jest autem ochoczo reagującym na wciśnięcie prawego pedału. Kwestię dopasowania pracy podzespołów samochodu można również pozostawić komputerowi – Insignia umożliwia włączenie funkcji wykrywającej aktualny styl jazdy kierowcy i dopasowanie do niego ustawień samochodu, mających na wspomnianą jazdę wpływ.
Trafił mi się egzemplarz po przejściach. Tak pomyślałem po pierwszych kilometrach pokonanych testowanym autem. Niestety, wspominam o tym już któryś raz, samochody testowe to w zasadzie najgorsze rozwiązanie dla kogoś, kto chce obiektywnie ocenić dany model. Są one traktowane bez litości, kierujący się na nich wyżywają na drodze, bo przecież można/to nie mój samochód/nie muszę szanować nie mojej własności. Takie podejście, którego osobiście jestem śmiertelnym wrogiem, skutkuje tym, że taki Opel Insignia z przebiegiem zaledwie 9000 kilometrów, podczas jazdy przenosił drgania z układów jezdnego i napędowego na nadwozie i układ kierowniczy. Nie, nie jest to wada tego auta. Jest to wada tego egzemplarza. Niejedną Insignią już jeździłem i żadna inna nie miała tych przypadłości. A w tym konkretnym, bardzo ładnym egzemplarzu, dało się znaleźć kilka defektów, niechybnie spowodowanych kulturą (a raczej jej brakiem) poprzednich kierowców. Oczywiście nie wpływa to na moją ocenę samochodu, bo nie auto jest tu winne. Jednak gdy zestawić wspomniane drgania i szarpnięcia ze stosunkowo słabym wyciszeniem wnętrza, można by nabrać przekonania, że nowa Isnignia wcale nie jest samochodem idealnym na długie dystanse. Owszem, to może mieć dla kogoś znaczenie, ponieważ samochód rzeczywiście powinien być lepiej wyciszony. I nie chodzi tu tak naprawdę głównie o dźwięk silnika wysokoprężnego. Ten owszem jest wyraźnie słyszalny, ale bywa uciążliwy tylko w mieście, przy niewielkich prędkościach lub na postoju, w trasie znika zupełnie. Jest zagłuszany przede wszystkim przez szumy toczenia opon, chociaż oddając sprawiedliwość trzeba przyznać, że zimowe opony testowanego egzemplarza najlepsze miały już za sobą i ich stan – patrz ciężkie życie samochodu testowego – mógł przyczynić się do wzrostu generowanego przez nie hałasu. Tak czy inaczej, jeśli miałbym wytknąć Oplowi jakąś wadę, która może przeszkadzać w codziennym użytkowaniu samochodu, byłoby to właśnie jego wyciszenie.
Obiektywnie nie jestem w stanie zbadać, czy do tej wady sprawiedliwie byłoby dołożyć kolejną, a mianowicie pracę skrzyni biegów. Nie miałem pod ręką dla porównania drugiego egzemplarza Insignii, który nie byłby zmęczony życiem. W testowanym egzemplarzu automatyczna ośmiobiegowa przekładnia, sama w sobie bardzo dobra, starająca się utrzymywać silnik w zakresie obrotów zapewniających oszczędną jazdę, a gdy trzeba sprawnie redukująca biegi nawet o kilka na raz, powodowała chwilami nieprzyjemne szarpnięcia podczas wybierania przełożeń. Piszę o tym jednak w zasadzie wyłącznie z obowiązku, ponieważ z doświadczenia wiem, że nie jest to cecha tej skrzyni biegów. Tu znów należy wspomnieć, że ogólne drgania i szarpnięcia z układu jezdnego samochodu nie mogą mieć wpływu na jego negatywny odbiór, ponieważ auto z całą pewnością wiele już podczas swojego krótkiego żywota przeszło.
Silnikowo mamy do czynienia z dwulitrową jednostką wysokoprężną o mocy 174 KM, rozwijaną przy 3500 obr/min i momencie obrotowym o wartości 380 Nm, dostępnym od 1500 do 2750 obr/min. Przy 120 km/h na 8 biegu silnik kręci się z prędkością około 1500 obr/min, co pokazuje, jakim zapasem jeśli chodzi o oszczędzanie paliwa dysponuje Insignia 2.0 Diesel. Jadąc w trasie wystarczy wkręcić silnik pod 2000 obr/min, aby z przyjemnym zapasem osiągów sprawnie wyprzedzać. Oczywiście Opel nie jest autem usportowionym, mimo dodatkowego ospojlerowania wersji GS Line nie można go tak traktować. Natomiast jest to z pewnością samochód, który swoimi osiągami nie rozczarowuje. Katalogowe 8,7 s od 0 do 100 km/h na kolana nie rzuca, ale nie ta wartość powinna być traktowana jako odniesienie do rzeczywistych możliwości auta, jeśli chodzi o jego dynamikę. Tak się składa, że tym co najbardziej ujmuje w jednostkach wysokoprężnych, jest ich zdolność do szybkiego zwiększania prędkości już jadącego samochodu. Testowany Opel jest typowym przedstawicielem świata dwulitrowych, mocnych turbodiesli współczesnej ery motoryzacji i trzyma pod względem osiągów wysoki poziom. W zasadzie nie ma podczas jazdy takich sytuacji, w których kierowca musiałby wziąć sprawy w swoje ręce i zacząć ręcznie zmieniać biegi, aby zapewnić autu dynamikę, jakiej można by od niego oczekiwać. Przy tym wszystkim Insignia potrafi być autem naprawdę oszczędnym. Co prawda do wyniku sprzed czterech lat nie udało się Oplowi zbliżyć, jednakże testowe zużycie na poziomie 6,0 l/100 kilometrów i tak należy uznać za bardzo dobre. W mieście, gdy nie korzysta się z systemu start-stop, potrafi ono wzrosnąć do nawet 9 l/100 kilometrów, jednak świadomy kierowca nie wybierze tej wersji silnikowej do jazdy głównie po miejskich aglomeracjach. Mocnego diesla wybiera się po to, aby przynajmniej od czasu do czasu jeździć nim w dłuższe trasy – tutaj nowa Insignia 2.0 Diesel 174 KM pokazuje swój ekonomiczny potencjał.
Jeśli popatrzeć na konkurencję, duży Opel wcale nie ma jej zbyt wiele. Dlaczego? Otóż wersja liftback w klasie średniej to nie jest najbardziej popularne nadwozie i niewielu producentów ma takie samochody w ofercie. Największym wrogiem nowej Insignii jest według mnie Skoda Superb, równie duża z zewnątrz i jeszcze większa w środku. Poza tym Ford Mondeo, będący u schyłku swojego rynkowego życia. Jest też koncernowy brat w postaci Peugeota 508, ale to samochód z zauważalnie mniejszą kabiną i adresowany chyba jednak do innego klienta. Na sam koniec wypada wspomnieć co nieco o kosztach. Odnowiona, świetnie wyposażona i mocna Insignia ze zdjęć, kosztuje niespełna 200 tysięcy złotych. To dużo pieniędzy, oczywiście. Konkurenci nie są jednak tańsi, poza Peugeotem 508 nie są też młodsi konstrukcyjnie. Gdyby Opel popracował nad wyciszeniem wnętrza i zrobił coś z niewielką pojemnością bagażnika, najnowsza Insignia byłaby samochodem bez żadnych szczególnych wad. A tak jest autem bardzo dobrym. Tylko. I aż.
Tekst i zdjęcia: Arkadiusz Kucharski
PODSTAWOWE INFORMACJE
Rodzaj | Diesel, turbodoładowany, rzędowy, 4 cylindry, 16 zaworów |
Umieszczenie | Poprzecznie z przodu |
Rozrząd | Napędzany paskiem zębatym, DOHC, 4 zawory na cylinder |
Pojemność skokowa | 1995 cm3 |
Średnica cylindra x skok tłoka | 84,0 x 90,0 mm |
Stopień sprężania | 15,5 : 1 |
Moc maksymalna | 128 kW (174 KM) przy 3500 obr/min |
Maksymalny moment obrotowy | 380 Nm w zakresie 1500-2750 obr/min |
Rodzaj | Na przednie koła |
Skrzynia biegów | Automatyczna 8-biegowa |
Przyspieszenie od 0 do 100 km/h | 8,7 s |
Prędkość maksymalna | 225 km/h |
W cyklu mieszanym WLTP | 5,1 l/100 km |
Przy 50 km/h na 5 biegu | 3,3 l/100 km |
Przy 90 km/h na 8 biegu | 3,5 /100 km |
Przy 120 km/h na 8 biegu | 5,1 l/100 km |
Przy 140 km/h na 8 biegu | 6,2 l/100 km |
Średnie na trasie pomiarowej | 5,8 l/100 km |
Średnie w teście na całym dystansie 711 kilometrów | 6,0 l/100 km |
Pojemność zbiornika paliwa | 62 l |
Emisja CO2 w cyklu mieszanym WLTP | 132 g/km |
Norma emisji spalin | Euro 6d-Temp |
Zawieszenie przednie | Kolumny McPhersona z amortyzatorami gazowo-olejowymi, wahacze poprzeczne |
Zawieszenie tylne | Wielowahaczowe, sprężyny śrubowe, amortyzatory gazowo-olejowe |
Przekładnia kierownicza | Zębatkowa, wspomaganie elektryczne |
Rodzaj opon samochodu testowanego | Zimowe |
Marka i model opon samochodu testowanego | Continental Conti Winter Contact TS 810 S |
Rozmiar opon przednich | 245/45 R18 100 V |
Rozmiar opon tylnych | 245/45 R18 100 V |
Koło zapasowe | Brak |
Zalecane ciśnienie w oponach przedniej osi przy standardowym obciążeniu* | 2,4 bara |
Zalecane ciśnienie w oponach tylnej osi przy standardowym obciążeniu* | 2,2 bara |
Zalecane ciśnienie w oponach przedniej osi przy maksymalnym obciążeniu* | 2,5 bara |
Zalecane ciśnienie w oponach tylnej osi przy maksymalnym obciążeniu* | 2,9 bara |
Oś przednia | Tarcze wentylowane |
Oś tylna | Tarcze lite |
Rodzaj czynnika chłodzącego | R-1234yf |
Pojemność układu | 430 g |
Rodzaj nadwozia | Samonośne |
Homologacja | 5-osobowa |
Długość | 4897 mm |
Szerokość ze złożonymi lusterkami zewnętrznymi | 1941 mm |
Szerokość z rozłożonymi lusterkami zewnętrznymi | 2093 mm |
Wysokość | 1455 mm |
Rozstaw osi | 2829 mm |
Średnica zawracania | 11,74 m |
Pojemność bagażnika | 490-1450 l |
Masa własna | 1540 kg |
Ładowność | 567 kg |
Dopuszczalne obciążenie dachu | 100 kg |
Poniższe informacje są aktualne na dzień ich publikacji i mogą nie uwzględniać promocji stosowanych przez importera/dealera.
Przegląd okresowy | Według wskazań komputera pokładowego, nie rzadziej niż co 1 rok lub co 30 000 km |
Przegląd główny | Według wskazań komputera pokładowego, nie rzadziej niż co 2 lata lub co 60 000 km |
Na podzespoły | 2 lata bez limitu kilometrów |
Na powłokę lakierową | 2 lata bez limitu kilometrów |
Na zabezpieczenie antykorozyjne (perforacja nadwozia) | 12 lat bez limitu kilometrów |
Pakiet Opel FlexCare (Standardowy) | 1899 zł brutto |
Pakiet Opel FlexCare (Srebrny) | 4849 zł brutto |
Pakiet Opel FlexCare (Złoty) | 6649 zł brutto |
Gwarancja Mobilności Opel | 0 złotych, pod warunkiem wykonywania przeglądów okresowych w ASO |
Okres w miesiącach/Przebieg w kilometrach | Wartość rezydualna |
---|---|
12/30 000 | 77,5% |
24/60 000 | 66,5% |
36/90 000 | 57,8% |
48/120 000 | 50,0% |
60/150 000 | 43,2% |