

























































Fot. Arkadiusz Kucharski
Fot. Arkadiusz Kucharski
Aż dziw bierze, że niemiecki producent tak długo kazał klientom czekać na swojego godnego przedstawiciela w segmencie kompaktowych SUV-ów. Wcześniej była oczywiście Antara, ale nie oszukujmy się, że był to samochód mogący prawdziwie walczyć z konkurentami. Nie miał oręża. Opel Grandland X ma go zaś pod dostatkiem.
Po 2015 roku, gdy Opel wycofał się ze sprzedaży Antary, został niejako z niczym. Był to już ten czas, gdy brak w europejskiej ofercie wyższych/podwyższonych/wysokich i udających terenówki modeli, oznaczał po prostu finansowe straty. Nie ma się co oszukiwać. Rynek jest, jaki jest i wtedy również taki był. Dlatego okres posuchy, do momentu pojawienia się Grandlanda X, Opel z całą pewnością chciałby nadrobić. Pod skrzydłami grupy PSA, czyli nowego właściciela niemieckiego koncernu, wypuszczono na rynek samochód będący – po Oplach Mokka X i Crossland X – kolejnym przedstawicielem marki w najmodniejszym z modnych segmentów rynku. Konotacje z nowym francuskim rodzeństwem są w nim widoczne. Struktura menu dotykowego wyświetlacza na desce rozdzielczej i kluczyk do auta to dwa elementy, które od razu rzucają się w oczy jako zapożyczone z Francji. Niemniej jednak trzeba przyznać, że Opel zachował swoją odrębność o wiele bardziej niż choćby Infiniti, które sprzedając Q30, wnętrzem tego samochodu nawet nie ukrywa, że to przebrany Mercedes. Tu jest inaczej. Opel nie przypomina ani z zewnątrz, ani w środku żadnego Peugeota czy Citroena.
Jeśli w przeszłości miałeś okazję pojeździć nimi i polubić wnętrza najnowszych Opli Astra i Insignia, tu odnajdziesz się bez trudu. Układ przycisków i pokręteł, rozmieszczenie elementów obsługi, ich działanie – to wszystko jest już znane. Dlatego też, gdy wsiadłem pierwszy raz do Grandlanda przed pierwszą jazdą, co było moim pierwszym kontaktem z tym modelem w ogóle, absolutnie nic mnie nie zaskoczyło. Pamiętałem, gdzie należy szukać danego przycisku, jak obsługiwać wielofunkcyjną kierownicę, niczego nie musiałem się uczyć. Z jednym wyjątkiem. Wspomniany już wcześniej układ menu dotykowego centralnego wyświetlacza, z początku może przysporzyć trochę kłopotów z szybkością obsługi. Aby poustawiać pod siebie wszelkie funkcje samochodu, trzeba przebrnąć przez nie do końca intuicyjne poziomy systemu, ale gdy już się to zrobi, łatwo zapamiętać, gdzie czego szukać. Podczas jazdy przeszkadzać może działanie układu wentylacji/klimatyzacji. Jako że nie da się zamknąć przepływu powietrza przez kratki nawiewu, należy pilnować, aby temperatura powietrza wydostającego się przez nie była odpowiednia. Utrudnia to przestawiana o cały jeden stopień Celsjusza wartość temperatury na panelu sterowania, możliwość przestawiania jej co pół stopnia ułatwiłaby sprawę. Bogato wyposażona wersja testowana Ultimate – najwyższa w hierarchii – wymagała, aby czasu na ustawienie wszelkiego rodzaju funkcji trochę poświęcić. Samochód ze zdjęć nie jest jednak „pełną opcją”, brakuje mu choćby panoramicznego dachu czy systemu zmiany trybów jazdy, ale do zamknięcia cennika brakuje niewiele. Taki jak testowany, Grandland X kosztuje ponad 170 000 złotych. Dużo. Niemało jednak w zamian oferuje.
Osiągi auta są – nie znalazłem lepszego słowa – wystarczające. Rozmiar samochodu, jego masa i wysokość nadwozia nie pozwalają odczuć, że 177 KM jest tu naprawdę dużą mocą, ponieważ osiągi nie powalają. Są jednak takie, że w codziennej jeździe, nawet gdyby miała być dynamiczna, na pewno wystarczą.
Wnętrze samochodu sprawia dobre wrażenie pod kątem wykończenia. Na desce rozdzielczej znajdują się przeszycia, mające jak mniemam sprawiać wrażenie, że do wykończenia tego elementu użyto skóry lub podobnego materiału. Oczywiście jest to zwykłe tworzywo, ale wspomniane obszycie nie sprawia negatywnego wrażenia i nie razi sztucznością. Plastiki w aucie są przyjemne w dotyku i prawie wszędzie, gdzie kierowca ma z nimi kontakt, właściwie uginają się pod naciskiem. Minusem testowanego egzemplarza było skrzypienie podłokietnika na drzwiach kierowcy, przez co prawie każdorazowe korzystanie z niego wywoływało nieprzyjemne dźwięki. Podłokietnik na drzwiach pasażera nie miał tej przypadłości. Poza tym, wnętrze sprawia bardzo dobre wrażenie. Przestrzeni jest w bród, pasażerowie o wzroście około 180 cm nie będą narzekać na ciasnotę, gdziekolwiek by nie usiedli. To duży plus Opla. Pojemny jest też bagażnik, pozbawiony rozwiązania w stylu podwójnej podłogi, ale w zamian można mieć nie tak oczywiste w dzisiejszych czasach koło zapasowe (dojazdowe, opcja za 600 złotych), którego żaden zestaw naprawczy nie zastąpi.
Dwulitrowy diesel o mocy 177 KM i 8-stopniowa automatyczna skrzynia biegów powodują, że Opel Grandland X jest samochodem świetnie dostosowującym się do potrzeb kierowcy. Gdy ten chce jechać spokojnie, relaksując się w wygodnym skórzanym fotelu, bez angażowania się w jazdę ponad to, co konieczne, auto znakomicie to umożliwi. Systemy w stylu monitorowania martwego pola w lusterkach zewnętrznych, utrzymania auta na pasie ruchu, aktywny tempomat z funkcją awaryjnego hamowania, czy bardzo dobrze oświetlające drogę LED-owe reflektory, zadbają, abyś miał pełny komfort prowadzenia. I chociaż osobiście nie jestem zwolennikiem wszelkich asystentów jazdy, bo są niczym innym, jak przyzwyczajaniem nas do samochodów autonomicznych, to muszę przyznać, że działają bezbłędnie i jeśli tylko lubisz takie techniczne wynalazki, będziesz z nich bardzo zadowolony. Gdybyś dla odmiany miał potrzebę przyspieszenia tempa jazdy, również się nie rozczarujesz. Z jednym wyjątkiem, o którym za chwilę. Osiągi auta są – nie znalazłem lepszego słowa – wystarczające. Rozmiar samochodu, jego masa i wysokość nadwozia nie pozwalają odczuć, że 177 KM jest tu naprawdę dużą mocą, ponieważ osiągi nie powalają. Są jednak takie, że w codziennej jeździe, nawet gdyby miała być dynamiczna, na pewno wystarczą. Z pewnym zastrzeżeniem, które jest zauważalne i chwilami może być irytujące. Otóż od chwili, gdy wciśniesz głęboko gaz, do reakcji silnika mija zbyt długa chwila. O ile podczas jazdy nie występuje to w aż takim stopniu, o tyle szybki start z miejsca nie odbywa się „na komendę”. Przez krótką chwilę nie dzieje się właściwie nic, po czym duża siła napędowa zaczyna wprawiać w ruch przednie koła, a kończy się to wszystko ostrą reakcją silnika, który jak gdyby czuje, że na początku „przysnął” i chce to nadrobić. W efekcie dynamiczne ruszanie spod świateł – jeśli jesteś z tych praktykujących taki sposób jazdy – musisz planować. Jeśli wciśniesz gaz dopiero na „zielonym”, zostaniesz w tyle.
Przy okazji wprawiania w ruch przednich kół, należy zaznaczyć, że tylko one mogą się takiej czynności poddawać. Tak, samochód nie ma i nie może mieć za żadne pieniądze napędu na cztery koła. W ograniczonym stopniu wyręczać go może za to system zmiany trybów jazdy, którego w testowanym egzemplarzu nie było. I tu należy sobie zadać pytanie, czy brak dodatkowo napędzanej tylnej osi jest w ogóle wadą. Dla Ciebie, posiadaczu domku w górach lub działki w lesie, do której dojazd możliwy jest tylko błotnistą drogą, Grandland X może nie być tym, czego potrzebujesz. Natomiast dla całej reszty kierowców, użytkujących swoje SUV-y i crossovery prawie wyłącznie w mieście, brak napędu 4×4 nie powinien mieć znaczenia. Trakcja samochodu jest bowiem bardzo dobra, nawet przy pełnym wciśnięciu pedału gazu przyczepność tracona jest tylko na chwilę, potrzebną systemowi kontroli trakcji do ujarzmienia 400 Nm momentu obrotowego. Dlatego też odziedziczona po Francuzach „ułomność”, jaką jest brak w ofercie wersji czteronapędowej, nie jest moim zdaniem strzałem w kolano. Z pewnością jednak zweryfikuje to rynek. Już teraz natomiast wiadomo, że wyłącznie przedni napęd niesie ze sobą pewną korzyść w postaci niższej masy auta, która przekłada się – tak jak i brak dodatkowych mechanizmów przenoszących siłę napędową – na niższe spalanie. Testowe średnie zużycie na dystansie ponad 1500 kilometrów, wynoszące 6,4 l/100 kilometrów, trudno określić inaczej, niż jako bardzo dobre. Wręcz świetne. Silnik ma przecież pojemność 2.0 i moc 177 KM, a do pary klasyczną automatyczną skrzynię biegów. Do tego mało opływowy kształt nadwozia i wagę ponad 1500 kilogramów. Sama praca jednostki napędowej, poza sytuacjami dynamicznego przyspieszania, nie przeszkadza. Hałas nie jest nadmierny, a dźwięk silnika, choć oczywiście „ropopochodny”, w żadnym wypadku nie jest natarczywy. Godna pochwały jest skrzynia biegów, zmieniająca przełożenia płynnie i miękko. Tylko raz przez cały przejechany dystans zdarzyło się, że podczas zmiany przełożenia przy niskiej prędkości pojawiło się szarpnięcie. Poza tym skrzynia pracowała bez zarzutu, nie trzeba było ingerować w jej zachowanie poprzez użycie manualnego trybu zmiany biegów. Małym minusem w samochodzie za takie pieniądze jest sama dźwignia przekładni – powinna być lepiej wykonana, ponieważ podczas chwytania jej sprawia wrażenie taniości.
W zasadzie można byłoby zamknąć jednym zdaniem kwestię prowadzenia tego samochodu. To zdanie brzmi: nie mam pod tym względem Grandlandowi X absolutnie nic do zarzucenia. Zawieszenie jest dosyć sztywne, ale bez przesady. Nierówności dróg tłumi dobrze, dając przy tym przyjemne i jakże ważne przy wyższym nadwoziu poczucie stabilności auta w każdych warunkach. Pod tym względem Grandland trzyma poziom Astry i Insignii, które to modele w mojej ocenie są jednymi z najlepszych w swoich klasach pod względem układów jezdnych. Z równowagi samochodu nie wyprowadza żadne nagłe kręcenie kierownicą czy próby zmiany obciążenia kół i osi. Auto nie przechyla się nadmiernie w szybszych łukach i trzyma zadany kierunek jazdy, w czym pomaga dobrze zestrojony układ kierowniczy. Co prawda mógłby on pracować z trochę większym oporem, ponieważ chwilami czuć, że kierownica zbyt mało „waży”, ale jest to przecież kierownica kompaktowego SUV-a a nie samochodu usportowionego. Dlatego ten minus należy Oplowi wybaczyć.
Tak, muszę. Przy całej sympatii do marki, tego Oplowi nie daruję. Trzy rzeczy w tym samochodzie zmieniłbym od ręki – i w zasadzie tylko trzy. Gdyby ich w tym aucie nie było, mógłbym napisać, że Grandland X to mój ulubiony kompaktowy SUV ze wszystkich, którymi miałem okazję jeździć. A tak…
A tak nie wiem, czy mogę ten samochód takim nazwać. Bo jestem z tych, którzy nie zaakceptują faktu, że samochód chce być od nich mądrzejszy. Dlatego nie zgadzam się, aby Grandland X za mnie decydował, jakie światła włączyć podczas jazdy, czy zaciągnąć hamulec postojowy po wyłączeniu zapłonu i czy złożyć lusterka zewnętrzne po zamknięciu auta za pomocą pilota. A wszystkie te rzeczy Opel robi. Nawet po krótkotrwałym wjeździe w zacienione miejsce, na przykład w sytuacji przejazdu pod wiaduktem, samochód od razu włącza światła mijania nie pytając, czy ma to sens. Nie zapyta też, czy ma sens każdorazowe włączanie elektromechanicznego hamulca postojowego i składanie lusterek zewnętrznych po zakończeniu jazdy – a w mroźne zimowe dni takie pytanie może okazać się kluczowe. Bo gdy zostawisz auto na mrozie przy dużej wilgotności powietrza albo silniejszych opadach śniegu, to nie ma takich mechanizmów, które starając się na siłę oderwać klocki hamulcowe od tarcz lub rozłożyć lusterka zewnętrzne, z całą pewnością nie narobią szkód. Dlatego też drogi Oplu, z tego miejsca apeluję do Ciebie. Jeśli już nie chcesz dać kierowcy możliwości wyłączenia czujnika zmierzchu, daj mu przynajmniej możliwość regulacji czułości jego działania. Daj mu też możliwość zadecydować, czy hamulec postojowy ma się aktywować sam, czy też nie. I wreszcie daj możliwość wyłączenia funkcji automatycznego składania lusterek zewnętrznych. Jeśli zrobisz te trzy rzeczy, Twój Grandland X będzie samochodem, który nie tylko dla mnie stanie się ulubionym modelem w swoim segmencie. Bo jest to auto, z którym po dłuższym użytkowaniu zwyczajnie nie chce się człowiekowi rozstawać.
Tekst i zdjęcia: Arkadiusz Kucharski
PODSTAWOWE INFORMACJE
Rodzaj | Diesel, turbodoładowany, rzędowy, 4 cylindry, 16 zaworów |
Umieszczenie | Poprzecznie z przodu |
Rozrząd | Napędzany paskiem zębatym, DOHC, 4 zawory na cylinder |
Wymiana napędu rozrządu | Co 10 lat lub 150 000 km |
Pojemność skokowa | 1997 cm3 |
Średnica cylindra x skok tłoka | 85,0×88,0 mm |
Wtrysk | Bezpośredni, sterowany elektronicznie |
Stopień sprężania | 16,7:1 |
Moc maksymalna | 177 KM przy 3750 obr/min |
Maksymalny moment obrotowy | 400 Nm przy 2000 obr/min |
Olej silnikowy | 5W-30 |
Pojemność układu smarowania silnika | 5,2 l |
Rodzaj | Na przednie koła |
Skrzynia biegów | Automatyczna 8-biegowa |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 9,1 s |
Prędkość maksymalna | 214 km/h |
W cyklu miejskim WLTP | 7,8 l/100 km |
W cyklu mieszanym WLTP | 6,6 l/100 km |
W cyklu pozamiejskim WLTP | 6,3 l/100 km |
Średnie w teście na dystansie 1540 kilometrów | 6,4 l/100 km |
Pojemność zbiornika paliwa | 53 l |
Emisja CO2 w cyklu mieszanym WLTP | 172 g/km |
Norma emisji spalin | Euro 6.2 |
Zawieszenie przednie | Kolumny McPhersona, amortyzatory gazowo-olejowe |
Zawieszenie tylne | Belka skrętna, sprężyny śrubowe, amortyzatory gazowo-olejowe |
Przekładnia kierownicza | Zębatkowa |
Rodzaj opon samochodu testowanego | Letnie |
Marka i model opon samochodu testowanego | Michelin Primacy 3 |
Rozmiar opon przód | 225/55 R18 98 V |
Rozmiar opon tył | 225/55 R18 98 V |
Koło zapasowe | Dojazdowe, opona Uniroyal 135/80 R18 104 M |
Przód | Tarcze wentylowane |
Tył | Tarcze lite |
Rodzaj nadwozia | Samonośne |
Homologacja | 5-osobowa |
Długość | 4477 mm |
Szerokość bez lusterek zewnętrznych | 1856 mm |
Szerokość z lusterkami zewnętrznymi | 2098 mm |
Wysokość | 1609 mm |
Rozstaw osi | 2675 mm |
Rozstaw kół przód | 1595 mm |
Rozstaw kół tył | 1610 mm |
Prześwit | 188 mm |
Pojemność bagażnika | 514-1652 l |
Masa własna | 1500 kg |
Ładowność | 590 kg |
Dopuszczalny nacisk na hak holowniczy | 70 kg |
Dopuszczalna masa całkowita | 2090 kg |
Maksymalna masa przyczepy z hamulcem | 2000 kg |
Maksymalna masa przyczepy bez hamulca | 750 kg |
Poniższe informacje są aktualne na dzień ich publikacji i nie uwzględniają promocji stosowanych przez importera/dealera. Podziękowania dla firmy Opel Jastrzębski z Siedlec za pomoc w przygotowaniu materiału dotyczącego kosztów serwisowania samochodu.
Przegląd okresowy | Według wskazań komputera pokładowego, nie rzadziej niż co 1 rok lub co 30 000 km |
Przegląd główny | Według wskazań komputera pokładowego, nie rzadziej niż co 2 lata lub co 60 000 km |
Na podzespoły | 2 lata bez limitu kilometrów |
Na zabezpieczenie antykorozyjne (perforacja nadwozia) | 12 lat bez limitu kilometrów |
Opel zapewnia bardzo duże możliwości rozszerzenia standardowej gwarancji, według potrzeb klienta. Istnieje możliwość zakupu pakietów Opel Flex Care, obejmujących podstawowe przedłużenie ochrony gwarancyjnej dodatkowo od 1 roku do 3 lat. Do zakupionego przedłużenia gwarancji można dokupić pakiety serwisowe, w oparciu o założony roczny przebieg. Więcej szczegółów na ten temat można znaleźć na oficjalnej stronie internetowej Opla.
Gwarancja Mobilności Opel | 0 zł, pod warunkiem wykonywania przeglądów okresowych w ASO |
Program serwisowy Service4Fleet | 0 zł za przystąpienie do programu, warunkiem jest użytkowanie co najmniej 10 samochodów marki Opel |
Koszty serwisowania wersji 2.0 Diesel 177 KM znajdują się w poniższym pliku. Podane kwoty są kwotami netto, bez uwzględnienia rabatów na części i robociznę. Koszty serwisowania są uzależnione od przebiegu, warunków eksploatacji samochodu i mogą różnić się od przedstawionych w pliku. Dane pochodzą od firmy Opel Jastrzębski, autoryzowanego dealera marki.
Okres w miesiącach/Przebieg w kilometrach | Wartość rezydualna |
---|---|
12/30 000 | 77,6% |
24/60 000 | 66,8% |
36/90 000 | 57,3% |
48/120 000 | 49,0% |
Fot. Arkadiusz Kucharski
Nowy Opel Insignia Grand Sport 2.0 Diesel 170 KM Innovation wzbudził we mnie pewne wspomnienia. Przypomniał mi czasy, gdy pewien model tego producenta był moim motoryzacyjnym marzeniem. Z marszu zyskał więc moją sympatię. Wypatrywany długo, nareszcie jest. I nie zawodzi.
Rok 2001. Opel Vectra B po liftingu, wyprodukowany na naszym Żeraniu. Silnik 1.6 16V 100 KM, benzynowy. Kolor zielony, nadwozie typu sedan. Pamiętam, że po raz pierwszy właśnie taki model Vectry B po modernizacji zobaczyłem gdzieś na łamach jakiegoś czasopisma motoryzacyjnego. Wtedy ten samochód był dla mnie uosobieniem stylu w klasie średniej. Jego linia nadwozia, detale w stylu lusterek, które „wypływały” z przednich błotników, przetłoczenia tyłu nadwozia, przechodzące z błotników poprzez klosze lamp i dalej przez całą szerokość klapy bagażnika. Tamta Vectra to było dla mnie „coś”. No i ta wersja Sport, ze zmienionymi zderzakami, końcówką układu wydechowego i specjalnym wzorem aluminiowych felg – przez pewien czas było to moje motoryzacyjne marzenie.
Nie trzeba wybierać, czy chce się jechać dynamicznie, czy komfortowo, bo samochód w jednej chwili jest w stanie zapewnić kierowcy jedno i drugie.
Mamy rok 2017 i zarówno moje motoryzacyjne marzenia, jak i samochodowy świat uległy bardzo dużej przemianie. Przyznaję, że Vectra B w wersji Sport to nadal samochód, za którym – choćby z sentymentu – obejrzę się na ulicy, natomiast segment aut tej wielkości to już zupełnie inna bajka. Popatrzmy na przykład na ceny. Vectra B startowała z poziomu 60-ciu kilku tysięcy złotych, czyli praktycznie tyle, ile dziś kosztują biednie wyposażone i napędzane słabymi silnikami samochody klasy kompakt. Oczywiście, oferują one nawet więcej niż ówczesna klasa D, ale taka zmiana cen pokazuje, co dzieje się w samochodowym świecie. Nowy Opel Insignia Grand Sport tyle, ile kosztowała nowa Vectra B, będzie wart za kilka lat jako samochód używany. Pokazuje to jego wartość rezydualna. Jako całkiem nowy, wyceniony został na co najmniej 99 900 złotych. Wersja testowana Innovation, z kilkoma ciekawymi opcjami na pokładzie znanymi z Astry, typu system multimedialny IntelliLink czy reflektory LED IntelliLux – ale nie topowa – to wydatek ponad 150 000 złotych. Jeśli ktoś twierdzi, że to za dużo jak na Opla, to oczywiście można to argumentować, natomiast można też robić to w drugą stronę – i właśnie na takich argumentach postaram się skupić.
Poprzednia Insignia była już w ostatnim czasie ganiona za brak świeżości i dopasowania do aktualnego poziomu prezentowanego przez nowszych konkurentów. Być może coś w tym było, chociaż ja osobiście nie uważam, aby schodzący ze sceny model się zestarzał. Nie tylko wizualnie, bo to akurat kwestia gustu, ale także pod względem samej jazdy. To, co najlepsze według mnie miała poprzednia Insignia, ta nowa odziedziczyła. Właściwości jezdne, bo o nich mowa, są świetne, chociaż poprzedniczce wiele osób wytykało zbytnią ociężałość prowadzenia. Nowszy model jest bardzo stabilny praktycznie w każdych warunkach i na każdej nawierzchni, nawet tej wymagającej od zawieszenia wyciskania z siebie siódmych potów. Układ kierowniczy w połączeniu z takim układem jezdnym daje kierowcy duże możliwości, bez konieczności skłaniania się ku jakimś kompromisom. Nie trzeba wybierać, czy chce się jechać dynamicznie, czy komfortowo, bo samochód w jednej chwili jest w stanie zapewnić kierowcy jedno i drugie. 18-calowe felgi w tym nie przeszkadzają. Tylko naprawdę paskudne nierówności drogi są w stanie wstrząsnąć samochodem na tyle, żeby kierowca poczuł się przez ułamek sekundy nieprzyjemnie. Każde inne pochłaniane są i filtrowane bardzo sprawnie. Co ważne, nie są przenoszone na kierownicę, co pozwala skupić się na jeździe, a nie na walce z samochodem, który tańczy tak, jak zagra mu droga. Insignia tańczy według swojego rytmu, a kierowca bardzo szybko staje się w tym tandemie choreografem. Nowy model ma pewną cechę, którą posiada niewiele samochodów, z którymi miałem styczność – można się do niego prędko przyzwyczaić i nabrać wrażenia, że jeździ się nim już długo. Jest to cecha, którą posiadają tylko takie samochody, w których kierowca czuje się po prostu dobrze. Po zajęciu miejsca w bardzo wygodnym fotelu i ustawieniu według własnych upodobań funkcji samochodu, można jeździć długo i namiętnie nie czując, że kilometrów przybywa w szybkim tempie. Manualna skrzynia biegów działa precyzyjnie i jedyne do czego można by się przyczepić, to umiejscowienie lewarka lub skok dźwigni – przy zmianach biegów z 2, 4 i 6, trzeba odrobinę za daleko sięgać ręką w tył, aby chwycić za drążek. Po krótkiej chwili można się do tego przyzwyczaić i dłoń automatycznie sama wędruje tam, gdzie trzeba. Natomiast ja osobiście nigdy chyba nie przyzwyczaję się do braku możliwości wyboru świateł, które mam aktualnie włączone. Nowa generacja, w odróżnieniu od poprzedniej, nie ma możliwości wyłączenia czujnika zmierzchu w sposób inny niż włączenie świateł postojowych lub mijania. Ustawienie „Auto” nie pozwala już samemu wybierać, czy światła mijania rzeczywiście mają się włączać automatycznie, czy też nie. W praktyce oznacza to, że samochód nie zawsze właściwie reaguje na panujące na drodze warunki oświetleniowe i zdarzało się, że uparcie utrzymywał włączone światła mijania, mimo że był środek słonecznego dnia i po wyjeździe na przykład z tunelu powinien je przełączyć z powrotem na światła do jazdy dziennej. Pomagało dopiero zresetowanie czujnika zmierzchu poprzez wyłączenie i włączenie zapłonu. Może to być jedynie przypadłość egzemplarza, którym jeździłem i to nie przypadłość przewlekła, ponieważ ostatniego dnia, podczas oddawania samochodu przekonałem się, że czujnik zmierzchu może jednak działać prawidłowo.
Jeśli chodzi o wady odczuwalne z punktu widzenia kierowcy, to właśnie na tym kończy się ich krótka lista. Nie są one w stanie przysłonić ogromu zalet tego samochodu. Miejsca w tym tekście jest trochę zbyt mało, aby je wszystkie wymieniać, skupię się więc na tej, która na mnie zrobiła największe wrażenie. O ile sposób, w jaki ten samochód jeździ już wcześniej opisałem, o tyle nie wspomniałem jeszcze o tym, jak niewiele nowa generacja flagowego Opla za taką jazdę oczekuje. 4,9 l/100 km to średnie zużycie paliwa z całego testowego dystansu, liczącego ponad 900 kilometrów. Dystans ten składał się w 40% z jazdy miejskiej i 60% jazdy w trasie, przy czym muszę zaznaczyć, że ostatniego dnia testu, przed samym zdaniem samochodu, jechałem do Warszawy w korku – gigancie, spowodowanym kolizją na jednym z warszawskich mostów. Prawie 2 godziny jazdy w ślimaczym tempie z pewnością zawyżyły ostateczny wynik i gdyby nie ten fakt, byłby on jeszcze lepszy. Muszę też zaznaczyć, że rezultat ten został osiągnięty przez kierowcę – czytaj mnie – który uparcie i bezdyskusyjnie nie uznaje systemów typu Start-Stop, wyłączających silnik na postoju i od razu po uruchomieniu silnika je dezaktywuje. Gdyby więc pozwolić temu systemowi działać, być może udałoby się z finalnego wyniku urwać kolejne 0,1-0,2 litra. Nie o to jednak chodzi, ponieważ testując nową Insignię nie uczestniczyłem w zawodach jazdy „o kropelce”. Jeździłem tak, jak jeżdżę na co dzień każdym innym samochodem, czyli płynnie – co nie znaczy powoli. Insignia odwdzięczyła się fantastycznym rezultatem jeśli chodzi o spalanie i jeżeli ktoś jeździ naprawdę dużo, to jest to bardzo poważny argument przemawiający za zakupem flagowego Opla z tym silnikiem. Oprócz wstrzemięźliwości w zużyciu paliwa, oferuje on jeszcze bardzo dobrą dynamikę jazdy i tylko zaraz po rozruchu słychać go trochę bardziej niż to być powinno. Po rozgrzaniu dźwięk staje się bardziej „miękki” i szczególnie w trasie ginie gdzieś pośród innych docierających do uszu kierowcy. Nie słychać również żadnych niepożądanych dźwięków „kabinowych”, we wnętrzu nie mieszkają żadne „świerszcze”. Oczywiście – ktoś powie – bo samochód był fabrycznie nowy. Gdy go odbierałem, miał na liczniku niecałe 300 kilometrów, więc to żaden wyczyn. Jednak wnętrze sprawia wrażenie takiego, które nawet po przebiegu 300 000 kilometrów nadal będzie trzymało poziom. Nowy Opel Insignia Grand Sport należy do tych samochodów, które dają wrażenie podróżowania solidnym sprzętem. Składa się na to kilka czynników, z pozoru niezbyt istotnych. Sposób, w jaki pracują przełączniki, dźwięk zamykanych drzwi – to wszystko sprawia, że Insignia robi na kierowcy wrażenie porządnego kawałka metalu.
Nowy Opel Insignia Grand Sport to bardzo mocny gracz w klasie średniej, poskładany z bardzo dobrych klocków i to poskładany bardzo porządnie. Wykończenie wnętrza i jego spasowanie zbliża go do klasy premium i jest kontynuacją tego, co na tej płaszczyźnie zapoczątkowała najnowsza Astra. Jeśli Opel pod nowymi francuskimi skrzydłami dalej będzie podążał tą drogą, to modele starsze w stylu Vectry B – choćby i kojarzyły się bardzo dobrze – już wkrótce pozostaną tylko miłym wspomnieniem tego, jak rodziły się czyjeś motoryzacyjne marzenia.
Tekst i zdjęcia: Arkadiusz Kucharski
Podziękowania dla firmy Jastrzębski, dealera Opla z Siedlec, za użyczenie samochodu dla potrzeb realizacji materiału.
PODSTAWOWE INFORMACJE
Rodzaj | Diesel, turbodoładowany, rzędowy, 4 cylindry, 16 zaworów |
Umieszczenie | Poprzecznie z przodu |
Rozrząd | Napędzany paskiem zębatym, DOHC, 4 zawory na cylinder |
Wymiana napędu rozrządu | Co 6 lat lub 150 000 km |
Pojemność skokowa | 1956 cm3 |
Stopień sprężania | 16,5:1 |
Moc maksymalna | 170 KM przy 3750 obr/min |
Maksymalny moment obrotowy | 400 Nm w zakresie 1750-2500 obr/min |
Olej silnikowy | 5W-30 |
Pojemność układu smarowania silnika | 4,9 l |
Rodzaj | Na przednie koła |
Skrzynia biegów | Manualna 6-biegowa |
Przyspieszenie od 0 do 100 km/h | 8,7 s |
Prędkość maksymalna | 226 km/h |
W cyklu miejskim WLTP | 8,0 l/100 km |
W cyklu mieszanym WLTP | 6,0 l/100 km |
W cyklu pozamiejskim WLTP | 6,2 l/100 km |
Średnie w teście na dystansie 942 kilometrów | 4,9 l/100 km |
Pojemność zbiornika paliwa | 62 l |
Zasięg według średniego spalania testowego | 790 km |
Emisja CO2 w cyklu mieszanym WLTP | 157 g/km |
Norma emisji spalin | Euro 6.2 |
Przekładnia kierownicza | Zębatkowa, wspomaganie elektryczne |
Rodzaj opon samochodu testowanego | Letnie |
Marka i model opon samochodu testowanego | Hankook Ventus S1 Evo 2 |
Rozmiar opon przednich | 245/45 R18 96 W |
Rozmiar opon tylnych | 245/45 R18 96 W |
Przód | Tarcze wentylowane |
Tył | Tarcze lite |
Rodzaj nadwozia | Samonośne |
Homologacja | 5-osobowa |
Długość | 4897 mm |
Szerokość z lusterkami zewnętrznymi | 2093 mm |
Wysokość | 1455 mm |
Rozstaw osi | 2829 mm |
Rozstaw kół przód | 1607 mm |
Rozstaw kół tył | 1610 mm |
Pojemność bagażnika | 490-1450 litrów |
Poniższe informacje są aktualne na dzień ich publikacji i nie uwzględniają promocji stosowanych przez importera/dealera. Podziękowania dla firmy Opel Jastrzębski z Siedlec za pomoc w przygotowaniu materiału dotyczącego kosztów serwisowania samochodu.
Przegląd okresowy | Według wskazań komputera pokładowego, nie rzadziej niż co 1 rok lub co 30 000 km |
Przegląd główny | Według wskazań komputera pokładowego, nie rzadziej niż co 2 lata lub co 60 000 km |
Na podzespoły | 2 lata bez limitu kilometrów |
Na zabezpieczenie antykorozyjne (perforacja nadwozia) | 12 lat bez limitu kilometrów |
Opel zapewnia bardzo duże możliwości rozszerzenia standardowej gwarancji, według potrzeb klienta. Istnieje możliwość zakupu pakietów Opel Flex Care, obejmujących podstawowe przedłużenie ochrony gwarancyjnej dodatkowo od 1 roku do 3 lat. Do zakupionego przedłużenia gwarancji można dokupić pakiety serwisowe, w oparciu o założony roczny przebieg. Więcej szczegółów na ten temat można znaleźć na oficjalnej stronie internetowej Opla.
Gwarancja Mobilności Opel | 0 zł, pod warunkiem wykonywania przeglądów okresowych w ASO |
Program serwisowy Service4Fleet | 0 zł za przystąpienie do programu, warunkiem jest użytkowanie co najmniej 10 samochodów marki Opel |
Koszty serwisowania wersji 2.0 Diesel 170 KM znajdują się w poniższym pliku. Podane kwoty są kwotami netto, bez uwzględnienia rabatów na części i robociznę. Koszty serwisowania są uzależnione od przebiegu, warunków eksploatacji samochodu i mogą różnić się od przedstawionych w pliku. Dane pochodzą od firmy Opel Jastrzębski, autoryzowanego dealera marki.
Okres w miesiącach/przebieg w kilometrach | Wartość rezydualna |
---|---|
12/30 000 | 76,7% |
24/60 000 | 65,5% |
36/90 000 | 56,3% |
48/120 000 | 48,2% |
60/150 000 | 41,7% |